Viagra pentru femei, cunoscută și sub numele de "flibanserin", reprezintă o descoperire revoluționară în domeniul medical, adresându-se problemelor de disfuncție sexuală la femei. Acest medicament a fost dezvoltat inițial pentru tratarea tulburărilor de dorință sexuală hipoactivă la femei, cunoscută și sub numele de HSDD (hipoactive sexual desire disorder). Principalul ingredient activ al Viagra pentru femei - https://unetxea.org/i/female-viagra-online-fara-reteta-ro.html, flibanserinul, acționează asupra neurotransmițătorilor din creier, în special a serotonină și a dopamină. Acest lucru ajută la creșterea dorinței sexuale la femei care experimentează scăderea libidoului. Utilizarea Viagra pentru femei este destul de diferită față de cea a Viagra pentru bărbați. Trebuie administrată zilnic, pe termen lung, pentru a obține beneficii semnificative, în timp ce Viagra pentru bărbați este administrată pe bază de nevoie, înainte de activitatea sexuală. Este important ca pacientele să fie conștiente de acest lucru și să urmeze cu strictețe recomandările medicului. Cu toate acestea, există anumite precauții și efecte secundare asociate cu utilizarea Viagra pentru femei, incluzând somnolență, amețeli și scăderea tensiunii arteriale. De aceea, este esențial ca pacientele să discute cu medicul lor despre toate riscurile și beneficiile potențiale înainte de a începe tratamentul. În concluzie, Viagra pentru femei reprezintă o opțiune terapeutică importantă pentru femeile care se confruntă cu disfuncții sexuale, oferindu-le posibilitatea de a-și recăpăta plăcerea și satisfacția în viața lor sexuală. Cu toate acestea, consultarea cu un medic este crucială pentru a asigura utilizarea corectă și sigură a acestui medicament.

Piątkowe popołudnie to czas na relaks po ciężkim tygodniu i przed ciężkim weekendem non-stop w biegu z dziećmi. Jeśli też tak masz, polecam właśnie piątek zakończyć w spa. Relaksując się, nie myśląc o nieskończonych projektach i zadaniach, nieposprzątanym mieszkaniu czy niewypranych rzeczach. Czas dla siebie. Moment wyciszenia, spokoju i ogromnej przyjemności. Właśnie tak zrobiłam wczoraj razem z moimi koleżankami z biura Hartwig Fashion Department. Pracę zakończyłyśmy o 14 a reszta dnia płynęła na innych obrotach w magicznym miejscu: Instytucie Kuo’s Professional. Czy to miejsce godne polecenia?

Wystrój miejsca i jego klimat

Moje zboczenie zawodowe jest okrutne i często skrzywia mi obraz nowych miejsc. Ale nie wszystko złoto co się świeci, a nie wszystko co ukryte nie jest warte zobaczenia i poznania. Na wstępie nie mogłyśmy odnaleźć Kuo’s Professional. Powód? Jest nieco schowany na tyłach szklanego biurowca w okolicy Placu Starynkiewicza. Nie spodobało mi się to, aby po chwili okazać się jedną z najważniejszych zalet tego miejsca.

Powód? Do spa przychodzisz się zrelaksować, zmyć z siebie makijaż, zdjąć ubrania, szpilki, garnitur czy cokolwiek na sobie nosisz w tygodniu i czuć się swobodnie. Po co ma cię widzieć pół Warszawy? Do Kuo’s Professional możesz wjechać i zaparkować auto w podziemnym garażu i suchą stopą nawet przy takiej pogodzie wbić się do środka.

Wnętrze – co mam nadzieję widać na moich zdjęciach – jest obłędnie piękne. Zaprojektowane przez duet Tatemono (Anię i Justynę, które mają cudowne wyczucie koloru, przestrzeni i minimalistyczny styl, ale bardzo kobiecy) powala. Powód: wchodzisz z szarego korytarza, kamiennego, niezbyt w moim odczuciu przyjaznego – do wnętrza, które jest jak pudełko czekoladek. Dominuje różowe złoto (najmodniejszy kolor sezonu), pudrowy róż, biel, szarości. Wszędzie widać „najmodniejsze” rośliny doniczkowe, palmy i powtarzające się okrągłe zwierciadła – także na stolikach w lounge’owej poczekalni. Siadasz w wygodnym fotelu, popijasz kawę czy herbatę i… nie chce ci się już wstawać:)

Wygląd i wyposażenie gabinetu

Po wejściu z różowo-złoto-miedzianego lounge’u do gabinetu, kolejny kontrast – czystość. Gabinet jest maleńki – albo ja jestem taka długa, bo jak siadam na fotelu, stopami zahaczam o ścianę;) – ale prześliczny. Przygaszone światło, biel, pudrowo-różowe elementy jak pudełko na biżuterię czy wieszak na ubranie. Od razu widzę tu kobiecą rękę i czuję, że będzie mi tu dobrze i wygodnie (po rozłożeniu fotela i ułożeniu się na nim, nie majtam już stopami po ścianie).

Piękny jest nawilżacz powietrza i lampka w jednym. Trochę przypomina mi dziecięce lampki z pokoju mojej córeczki, więc patrzę na ten „kominek” z parą wodną i się rozpływam. To spa nie słynie z medycyny estetycznej, ale z filozofii antiaging.

Zabieg i personel spa

Trafiam w ręce pani Joanny. I cieszę się z tego ogromnie, bo ma wiedzę nie tylko na temat skóry i składników aktywnych, które mają na niej za chwilę wylądować, ale także doświadczenie w holistycznym podejściu do leczenia człowieka. I niezwykły dotyk. Podoba mi się, że nie „pakuje” mi niczego na siłę na skórę przekonując mnie, że to dla mnie dobre, dopóki nie zapyta mnie o zdanie: czy odpowiada pani zapach? Na wstępie zaznaczyłam, że mam uczulenia na wiele składników zapachowych i pani Joanna konsekwentnie zwraca na to uwagę od początku do końca zabiegu.

Zaczyna od wprowadzenia mnie w świat pielęgnacji Kuo’s Professional. To kosmetyki hiszpańskie, profesjonalne, oparte o  odkrycie nagrodzone Noblem, czyli EGF. EGF stymuluje skórę do wytwarzania nowych komórek, które w dorosłym życiu (niektórzy eksperci twierdzą, że już od 18-stki, inni, że od 25-tego roku życia) stopniowo obumierają i maleje ich ilość. Marka opiera swoją filozofię o 28-dniowy cykl odnowy skóry, czyli nie obiecuje niemożliwego, pt. po jednym zabiegu pięć lat mniej, ale wyraźnie trzyma się biologii i nauki. Skóra nie jest w stanie się szybciej zregenerować. I właśnie raz w miesiącu kosmetolog radzi odwiedzać gabinet kosmetyczny i „robić porządek” ze skórą dopasowując pielęgnację do jej aktualnej kondycji. Czyli nie popada się w schematy z cyklu: masz tłustą skórę, to przez całe życie używaj kosmetyków matujących. Przeciwnie. Dziś masz rozszerzone pory, a jutro możesz mieć większe naczynia czy nadmierną suchość naskórka. I na to kosmetyczka reaguje a nie na szufladkowanie twojej cery.

Zaczyna od demakijażu skóry. Podoba mi się, że nie pachnie perfumami (pani kosmetyczka), nie czuję, żeby jadła szczypior, pora czy czosnek – niestety ostatnio mi się zdarzyło być na zabiegu w bardzo zacnym gabinecie, w którym pani najadła się cebuli i nie potrafiłam się zrelaksować, bo myślałam tylko o tym ohydnym zapachu – że jest bezszelestna, dyskretna, nie zamęcza opowieściami. Po użyciu produktów do oczyszczania, przykłada do mojej twarzy gorące wilgotne ręczniki, które działają oczyszczająco na pory, ale i wszystkie zmysły. Wyłączam umysł, włączam relaks.

Kosmetyki Kuo’s nie pachną. Przynajmniej te z linii dla skóry wrażliwej. Po demakijażu, pani Joanna robi mi dwa peelingi. Pierwszy jest mechaniczny z olejem kokosowym, a drugi – enzymatyczny, z papai, z naturalnie złuszczającą papainą. Kosmetyczka obserwuje reakcje mojej skóry i uważnie przygląda się jej czy aby nic nie wywołuje podrażnień. Czuję się zaopiekowana. Mega.

Po trudnej decyzji, z cyklu problemy pierwszego świata, wybieram pielęgnację ze śluzem ślimaka. Wiem, że to nie brzmi sexy, ale ten składnik zawiera kwas glikolowy, który obkurcza pory, oczyszcza i rozjaśnia naskórek i jest dla mojej mieszanej cery strzałem w dziesiątkę. Pani Joanna nakłada na moją twarz, szyję i dekolt także olejek z róży damasceńskiej (zawiera aż 80 procent tego cennego olejku idealnego dla atopowców), wykonuje obłędnie relaksujący masaż (kocham te dłonie, jeszcze tu do nich wrócę!) i aplikuje algową maskę (tę którą widzisz na zdjęciu z odciskiem mojej twarzy). Wcześniej pyta czy zgadzam się na zakrycie powiek, czy nie mam klaustrofobii, itp.

Z maską algową i „zamurowanymi”ustami jestem skazana na vipasanę – milczenie, więc leżę cicho i poddaję się relaksującemu masażowi dłoni, rąk, ramion i dekoltu. Rozpływam się i nawet nie wiem kiedy mija 120 minut!!!

Skóra po zabiegu jest jaśniejsza, czystsza, milusieńska jak u bobasa i nawilżona na sto procent. Czuję, jakby cały warszawski smog, pył, kurz zostały wyssane z moich porów, więc twarz jest świeża, a głowa lekka. Z żalem opuszczam gabinet i ląduję na wygodnym fotelu.

Wrażenia ze spa 

Spotykam się  z koleżankami, które równolegle ze mną były w innych gabinetach również na spersonalizowanych zabiegach szytych na miarę potrzeb ich skóry Kuo’s Bespoke (taka dwugodzinna pielęgnacja kosztuje 470 zł). Wszystkie wyglądają na wypoczęte, trochę zaspane i każda zachwala kosmetyczkę, piękno gabinetu i produkty. Na koniec każda z nas dostaje rozpiskę tego, co zostało nam wmasowane, wklepane i zaaplikowane podczas zabiegu.

Minusy? Cena produktów. Są z topowej, wyższej, ultraluksusowej półki (500 -2200 zł). Nie na moją kieszeń. Natomiast tak wydajne, że wystarcza kropla, żeby nałożyć odpowiednią ilość kremu pod oczy na obie górne i dolne powieki. Podobnie jak serum czy olejku. Natomiast gdybym nie miała w planie organizacji urodzin dzieci, rocznicy siostry i szwagra, świąt i prezentów na wszystkie nadchodzące okazje (pół rodziny urodziło nam się w grudniu!) za 28 dni zrobiłabym sobie dobrze i wróciła na kolejny zabieg do pani Joanny.

Nic mnie nie uczuliło, nic nie wywołało podrażnienia – sukces jak na moją skórę – wyglądam dużo młodziej i mam tak miłą cerę, że się głaszczę (czyli działam niezgodnie z regulaminem wytyczonym przez moją dermatolog). Pięknie wyglądam i ogromnie się cieszę, że mogłam odpocząć w tak pięknym miejscu. Taki wypad z koleżankami w ciągu tygodnia to niezły plan na wagary, który wam gorąco polecam. Następnym razem wezmę tu Prosecco i po zabiegach ruszymy na miasto. Niech tylko Mikołaj przyniesie zaległe płatności na moje konto;)