Category

Zdrowie

Category
Październik jest miesiącem walki z rakiem piersi. Dzięki tym dwóm kampaniom: Różowej Wstążce zorganizowanej przez Estée Lauder oraz Coś Do Nich Mam Fundacji Rak'n'Roll coraz więcej kobiet dowiaduje się o możliwości zbadania piersi. Pomimo, że są symbolem kobiecości, często o nich zapominamy. Czas się obudzić i umówić na USG! Różowa Wstążka Jeśli gdzieś ją zobaczysz
Im jestem starsza, tym bardziej wrażliwa na zapachy, filtry przeciwsłoneczne, produkty do pielęgnacji skóry dziecka, pieluchy, płyny do naczyń, mydła, żele, pasty do zębów i szampony. Kiedy jest źle - chodzę w długim rękawie nawet w upały, żeby nikogo nie straszyć wyglądem skóry na moich rękach i ramionach. Zachodzę w głowę skąd się te wysypki,
Wycinać czy nie wycinać? Oto jest, a raczej było - pytanie, które zadawaliśmy sobie z Michałem przez ostatnie niemal cztery lata. Jedni lekarze od razu wysyłali Teodora do wycięcia trzeciego migdała i podcięcia dwóch bocznych, inni negowali pomysł operacji, jako skrajną skrajność i ostateczną ostateczność. Po kilku latach walki lekami naturalnymi, homeopatycznymi, dietą, sterydami, syropkami

Mój każdy dzień przypomina maraton. Albo gonitwę. Rano staram się zdążyć ogarnąć Teo przed wyjściem do przedszkola, pogadać z Michałem, czytając przy tym Biance książeczki i bawiąc się z nią Lego. W tak zwanym między czasie wstawiam kawę, wypakowuję lub pakuję zmywarkę (jeśli nie zdążyłam tego zrobić wieczorem), pakuję obiad mężowi do pracy, szykuję śniadanie, sprawdzam mejle, a kiedy tylko przychodzi moja mama, która opiekuje się Bianką, wskakuję pod prysznic i tam…zatracam się. Wiem, że tracę mnóstwo czasu w łazience, ale to jedyny moment w ciągu dnia, kiedy to robię. Zupełnie się poddaję i relaksuję. Chociaż, jak zaczynam o tym myśleć, to chyba znajduję znacznie więcej czasu na lekkie marnowanie czasu, a wydawałoby się, że jestem superzorganizowaną mamą pracującą! Po śniadaniu i wspomnianym prysznicu – znikam w literkach, zdjęciach i artykułach. Nie ma mnie dla świata – no, może poza Bianką, która jeśli tylko potrzebuje przytulenia ma pełny dostęp do…

Joga przez wiele osób jest błędnie postrzegana jako przynudnawa gimnastyka, podczas której się chrapie lub po prostu zasypia. Ale zwykle wynika to z tego, że albo nie trafiły na dobrego instruktora, albo na nieodpowiednie dla siebie zajęcia. Sama pokochałam jogę dopiero dzięki ekspresyjnemu nauczycielowi, Pawłowi z Joga Centrum Adama Bielewicza, ale kilka razy wcześniej moje wrażenia były skrajne od zachwytu do zniechęcenia i ziewania właśnie. Natomiast doszukiwanie się w jodze modlitwy, pogańskich obrządków czy innych grzechów ciężkich, rozbija mnie na atomy. Dlatego postanowiłam niektórym co nieco wyjaśnić. Przez jogę rozumie się bardzo różne style ćwiczenia od spokojnej hatha jogi, która uczy wszystkich pozycji – asan, po dynamiczną astanga jogę, podczas której na pewno nie zaśniesz, za to spocisz się bardziej niż na siłowni, poprzez bikram jogę w tropikalnych warunkach: plus 42 stopnie ciepła i para wodna, akro (acro) jogę, podczas której wykorzystuje się siłę mięśni drugiej osoby i siłę odśrodkową (ale…

Co roku ta sama śpiewka: kolejki ludzi kupujących kartony pączków i faworków, aby zgodnie z tradycją uczcić Tłusty Czwartek. Powód? Jeśli go nie zjesz, będziesz mieć pecha. I co roku ta sama śpiewka dzień czy dwa dni po, pt. od jutra / od poniedziałku / od pierwszego przechodzę na dietę. Sprawdzam czy rzeczywiście pączek jest aż takim demonem jakim go malują, w rozmowie z Magdą Jarzynką – Jendrzejewską z Dietosfery. Pani Magdo, co dokładnie robią nam pączki? Magda Jarzynka – Jendrzejewska: Z pączkami jest taki problem, że nie robią nam nic dobrego. Nie mają żadnych wartości odżywczych. Za to mają puste kalorie i są tłuste. Bo pączek składa się z białej mąki, cukru – czyli dwóch rodzajów węglowodanów prostych i tłuszczu. Dlatego nie da się pączka w żaden sposób obronić i powiedzieć, że nam na cokolwiek robi dobrze, poza zaspokojeniem smaku. Pączek jest za to odpowiedzialny za podwyższenie poziomu cholesterolu…

Zawsze wydawało mi się, że mam luz na punkcie swojej cielesności. Że akceptuję swój wygląd i czuję się z nim pogodzona – wiem, że nie jestem chodzącym ideałem, ale lubię swoje ciało i nie traktuje go jak raroga. Po czym, zderzam się z rzeczywistością i okazuje się, że jest zupełnie odwrotnie. Spinam się, czaję, wstydzę, zasłaniam i najchętniej zapadłabym się pod ziemię. Co ostatnio okazało się podczas pobytu w miejskim spa, zwanym uzdrowiskiem… Rozszerzeniem tytułu powinien być: spięci w saunie, bo wybrałam się tam wraz z moim mężem. Na początku byliśmy olśnieni urodą tego miejsca. Uzdrowisko Miejskie Studio Sante, naprawdę zachwyca standardem, czystością, nowoczesnością wnętrz i wykończeniem. Zaczęliśmy od strefy mokrej, czyli basenu, w którym chwilę popływaliśmy – cudo, nie śmierdzi chlorem, jest przestronny i niewiele osób z niego korzysta, odwiedziliśmy jacuzzi z wodą krzemową – ogromnych rozmiarów, z kolorowymi światłami, następnie jacuzzi z wodą magnezową z solą himalajską, gdzie…

Ostatnio poza jednym wpisem nie popełniłam żadnego. Nie z lenistwa, niechęci czy wstrętu do komputera, bo miałam plany wielkie, żeby napisać mnóstwo rzeczy. Ale z braku czasu i siły. Wszak pojechałam wzmocnić siebie, a przede wszystkim dzieci w polskie góry. Marzyłam, żeby odetchnęły świeżym górskim powietrzem, zasmakowały prawdziwego białego śniegu po pachy i przepędziły wszystkie katary i inne koszmary, o których wszyscy dokoła gadają i kichają. Ale plany jak wiadomo nie zawsze idą w parze z ich realizacją. Wszystko było jak trzeba. A przynajmniej wydawało się, że było. Pogoda: żyleta. Słońce plus mnóstwo białego śniegu i lekki mróz. W sam raz na turlanie się po śniegu, zjeżdżanie na sankach i pierwsze kroki na nartach. Miejsce: obłędne, ciepłe, domowe. Nie bez powodu je wybrałam, bo przyjaciółka tam miała wesele i pokochałam właścicieli tego pięknego pensjonatu. Skład: najlepszy, czyli nasza czwórka. To co mogło nie pójść po naszej myśli? Coś czego się…

Im dłużej jestem mamą, tym większego przekonania nabieram, że każda matka ma wiedzę medyczną na poziomie studiów wyższych na akademii medycznej, specjalizacja: pediatria. I nie tylko. Gdyby był kierunek: przeziębienia i grypa, albo bardziej precyzyjny: gile, gluty i smarki, podejrzewam, że każda matka miałaby tytuł profesora w tej materii. Powód? Dziecko zanim nabierze własnej odporności (co podobno, jak tłumaczyła mi moja koleżanka, która już z pewnością ma w tym temacie profesurę, następuje ok. 4,5 roku życia), musi przejść przez szereg wirusów i bakterii. Słowem: mieć gluty co drugi tydzień, żeby później tych glutów nie mieć. Natomiast każda matka, którą znam ma własną technikę leczenia. Ja jestem jedną z tych, które cokolwiek z dzieckiem się dzieje, najpierw dzwonią do zaprzyjaźnionego pediatry (Paweł, oddałabym wiele, żebyś tylko pracował tu a nie w Poznaniu!!!!), a następnie jadą na pogotowie niezależnie od tego czy dziecku zszedł paznokieć podczas nauki jazdy rowerkiem czy ma ból…

Ciąża i karmienie piersią mają ten dodatkowy walor, że zapominasz na wiele miesięcy o nerwach na tle hormonalnym, które towarzyszą większości kobiet na świecie co 30 dni. To w skrócie PMS (premenstrual syndrome), czyli mówiąc po polsku zespół napięcia przedmiesiączkowego. Jest znany nie tylko kobietom, ale i ich synom, mężom, ojcom czy dziadkom. Mężczyźni w rodzinie doskonale znają moment, kiedy ze słodkiej Marysi zamieniam się we wściekłą Marię. Rzucam mięsem, szoruję do północy piekarnik na błysk i zapycham się czekoladą. Patos Ma Sens? Zachowujesz się jak wariatka, czemu tak wrzeszczysz, co cię dziś ugryzło, co się z tobą dzieje – to tylko niektóre pytania zadawane przez mojego Michała, kiedy mam PMS. Odzwyczaił się, bo kiedyś, kiedy nie mieliśmy jeszcze dzieci, puszczał mi wówczas ckliwe komedie romantyczne lub bollywoodzkie filmy, w których bohater, aby przedłużyć wątek doznaje reinkarnacji dzięki czemu film trwa 4-6 godzin, piekł czekoladowy suflet i podawał kocyk i…