Viagra pentru femei, cunoscută și sub numele de "flibanserin", reprezintă o descoperire revoluționară în domeniul medical, adresându-se problemelor de disfuncție sexuală la femei. Acest medicament a fost dezvoltat inițial pentru tratarea tulburărilor de dorință sexuală hipoactivă la femei, cunoscută și sub numele de HSDD (hipoactive sexual desire disorder). Principalul ingredient activ al Viagra pentru femei - https://unetxea.org/i/female-viagra-online-fara-reteta-ro.html, flibanserinul, acționează asupra neurotransmițătorilor din creier, în special a serotonină și a dopamină. Acest lucru ajută la creșterea dorinței sexuale la femei care experimentează scăderea libidoului. Utilizarea Viagra pentru femei este destul de diferită față de cea a Viagra pentru bărbați. Trebuie administrată zilnic, pe termen lung, pentru a obține beneficii semnificative, în timp ce Viagra pentru bărbați este administrată pe bază de nevoie, înainte de activitatea sexuală. Este important ca pacientele să fie conștiente de acest lucru și să urmeze cu strictețe recomandările medicului. Cu toate acestea, există anumite precauții și efecte secundare asociate cu utilizarea Viagra pentru femei, incluzând somnolență, amețeli și scăderea tensiunii arteriale. De aceea, este esențial ca pacientele să discute cu medicul lor despre toate riscurile și beneficiile potențiale înainte de a începe tratamentul. În concluzie, Viagra pentru femei reprezintă o opțiune terapeutică importantă pentru femeile care se confruntă cu disfuncții sexuale, oferindu-le posibilitatea de a-și recăpăta plăcerea și satisfacția în viața lor sexuală. Cu toate acestea, consultarea cu un medic este crucială pentru a asigura utilizarea corectă și sigură a acestui medicament.

Ojcowie też „bywają” w ciąży. W końcu nie da się zajść bez ich uczestnictwa lub przynajmniej udziału i zostają przez nas zaangażowani na każdym polu związanym z kolejnymi ciążowymi etapami. W tym: zachciankami smakowymi.

Feeria smaków, które w ciąży pasują kobietom zasługuje na osobny rozdział. Bo każda z nas jest inna, a w ciąży kubki smakowe wariują, podobnie jak cała reszta głowy i ciała.

W pierwszej ciąży jadałam więc same jajka, szpinak i popijałam sokiem z pomarańczy – w pierwszym trymestrze, pieczone warzywa i ryby z grilla – w drugim trymestrze, żeby opychać się ptysiami z kremem Olczak & Syn z ronda Wiatraczna oraz semi -freddo mojego Michała (już podaję przepis: zmiksuj mascarpone z cukrem, zmieszaj z hałwą, pistacjami i świeżymi malinami i wstaw do zamrażarki na 4 godziny). Żadne śledzie i ogórki kiszone mnie nie powalały. Raz czy dwa razy miałam ochotę na coś kiszonego. Najwyraźniej chemia w moim ciele nie poszukiwała kwasu mlekowego, ale innych składników. A ponieważ te moje zachcianki były przyrządzane z dużą dozą miłości, spożywane były w tercecie: ja + brzuch, a w nim Teo + autor smakołyków, czyli Michał. Jedliśmy razem, więc i utyliśmy razem. Z tym, że ja w jeden dzień schudłam 10 kilo (albo i więcej), a Michałowi, jak się domyślasz to się raczej nie udało tak szybko.

Na szczęście spacery i bieganie przy maluchu robią swoje (o niedosypianiu i dźwiganiu nie wspomnę) i niemal równie szybko, co mama – chudnie również tata. Oczywiście pod warunkiem, że go angażujesz w życie rodzinne. I nie traktujesz – jak to bywało w pokoleniu naszych mam i babć – jako gościa w domu, którego należy obsłużyć i który niezależnie od dnia tygodnia czy godziny zawsze jest zmęczony. A kto nie jest? Matka tyrająca przy dziecku, sprzątająca w domu, piorąca, gotująca i biegająca na spacery raczej do wypoczętych nie należy. Na relaks przyjdzie jeszcze czas. Kiedyś. Nikt jeszcze nie zna tego dnia i tej godziny, ale istnieje taki mikrokosmos, w którym rodzice zaczynają się w nocy wysypiać i nie muszą od rana biegać z gryzakami, czytać książeczek o farmie i naśladować dźwięków krowy i konia – sąsiedzi i tak nas mają za wariatów brudzących wózkami i hulajnogami…

Otóż tata zaangażowany też może być szczęśliwy. A mój mąż i wszyscy tatusiowie, których znamy są bardzo szczęśliwi. I równie ważni jak mamy. Jak to możliwe? Potrafią przy dziecku zrobić wszystko: przewinąć, ubrać, nakarmić, wyjść na spacer, pielęgnować w chorobie, bawić się. Słowem: są rodzicami z krwi i kości. Są z tego dumni. Dzieci kochają takich ojców, a ci czują, że mają w życiu jakiś cel, zadanie do wykonania. Nie tylko przynieść pensję czy wyjść z kolegami, ale również być ważnym dla kogoś małego i kochanego. Tata więc dzięki aktywnościom sportowym wokół dziecka, takim jak podnoszenie ciężarów (podnieś sto razy dziennie i ponoś takiego 15-kilowego bobasa, a zrozumiesz), bieganie za dzieckiem, skłony do zabawek, aktywności na torze przeszkód, jakim staje się dom lub jakim jest plac zabaw i wnoszenia ciężarów po schodach (wózek, fotelik, dziecko, zakupy, itp.) naprawdę staje się silnym facetem. Dla słabiaków tu nie ma miejsca.

Przy drugiej ciąży sprawa się u nas nieco skomplikowała. Początkowe mdłości, pawie i brak apetytu, szybciutko zdominowała wiadomość jak bomba. – Ma pani cukrzycę ciążową. Niewielką, bo niewielką (przekroczyłam dwie liczby o jeden), ale od niedawna taki stan uznaje się za cukrzycę, a to oznacza dietę, kłucie się kilka razy dziennie i dokładne notowanie wyników pomiaru cukru – usłyszałam u lekarza. Wyłam przez tydzień. Bo wydarzyło się to właśnie wtedy, kiedy wróciły mi smaki i łaknienie a skończyły się (no prawie, pomijam momenty wejścia do samochodu lub innych środków transportu) mdłości. Skoro cały dom był w żałobie za dawnym jedzeniem, cały dom zaczął stołować się jak skazana na dietę cukrzycową. Pomijając fakt, że ta dieta do złudzenia przypomina polską przaśną dietę białkową (mięcho z mięchem i wokół mięcha), jest kompletnie nieprzystosowana do moich kubków smakowych. Ja chciałam jeść hummus, ziarna, kasze. Nie było o nich zbyt wiele wiadomo, bowiem na każdy posiłek przewidziane było mięso… (taką dietę dostaje w Polsce każda ciężarna, której wyniki podwójnego testu obciążenia glukozą wychodzą na niekorzyść).

Nie mniej – jak się pewnie domyślasz – zniknęła słodka szafka z czekoladami i całą resztą. Zniknął cukier z cukiernicy, a zastąpił go niskocukrowy ksylitol. Zniknęło normalne pieczywo. Nie mogłam jeść żadnego, nawet pieczonego przez moich chłopaków. Wszystkie windowały mi cukier do zbyt wysokiego, niedopuszczalnego w moim stanie poziomu. Chudłam, a przynajmniej nie tyłam. Brzuch miałam malutki, nóżki jeszcze chudsze niż kiedykolwiek wcześniej. I bardzo, ale to bardzo przystojnego, odchudzonego męża. Także to były zalety tej diety i patrząc na nią z perspektywy czasu – nie żałuję. Mało tego, chętnie to powtórzę. Ze względu na lepsze samopoczucie moje jak i jego.

Michał schudł więc w drugiej ciąży bardzo. Nie musiał wracać do formy. Musiał za to wymienić wszystkie spodnie, bo te stare spadały mu z tyłka… A spacery z dwójką dzieci – to dopiero jest boot camp! Polecam każdej osobie, która ma problemy z motywacją, pt. jak wrócić do kondycji. Przejdź się z dwójką dzieci siostry czy koleżanki na 2-3-godzinny spacer, a zrozumiesz. Powtórz to dwa – trzy razy w tygodniu i trening masz załatwiony.

Oczywiście, jeśli masz do czynienia z, albo jeśli jesteś tatą pracującym 20 godzin na dobę, powrót do formy nie będzie cię dotyczył. Po pierwsze dlatego, że nie przytyłeś razem z żoną na targach śniadaniowych, na kolacjach w pobliskiej pizzerii czy lunchach w bliskowschodnim bistro. A po drugie, dlatego, że nie masz kiedy z tym wózkiem i fotelikami (wraz z wypełnieniem) biegać.

Tracisz też dużo więcej. Najważniejsze pierwsze lata z życia dziecka. Ale wszystko jest wyborem i każdy z nas dokonuje tych najbardziej dopasowanych do własnego stylu życia i osobowości. Dzieci są warte każdej minuty uwagi, nawet jeśli z ich powodu mamy się trochę zmęczyć, przytyć czy schudnąć. Zamiast narzekać, że przy nich nie ma czasu na dbanie o dietę i kondycję fizyczną, zdecydowanie lepiej korzystać z możliwości jakie otwierają się przy nich dla nas. Wspólny spacer, rower, hulajnoga czy pływanie na basenie – są takie weekendy że nie ruszylibyśmy się z domu. A mając dzieci – to robimy.

I każdy tata też może wyglądać fajnie. Nie musi mieć wielkiego brzucha, jarać fajek i wypijać kilku browarów dziennie. Rozejrzyj się wokoło – w parkach i pod blokami mieszkalnymi jest coraz więcej fajnych, zadbanych tatusiów. Niejeden wygląda lepiej niż jego młodsi kumple bez dzieci, którzy uskuteczniają krążenie od piwa do zakąsek i fastfoodów. Niech oni będą dla ciebie inspiracją. Nie Beckham czy Pitt, ale twoi sąsiedzi, kumple z pracy czy parku, którzy zamiast obrastać tkanką tłuszczową przy meczu przed telewizorem z kabanosami i dziesięcioma piwami, idą na boisko pograć w piłkę na żywo. Można? Można!

Comments are closed.