Kto kocha Nutellę miał okazję ostatnio przeżyć szok. We Włoszech wycofano ją ze sprzedaży (nie wiem czy we wszystkich sklepach, ale z pewnością w sieci najpopularniejszych marketów Coop). A my za każdym razem będąc we Włoszech przywoziliśmy kilka produktów, które mają lepszy smak niż te u nas. I były to: makarony, ryż do risotto, oliwa, parmezan oraz… Nutella. Ta włoska ma bardziej orzechowy smak i jest mniej mdła (jeśli tak w ogóle można o Nutelli powiedzieć). Mogę bez niej żyć, nie jeść miesiącami, ale od czasu do czasu gofr czy naleśnik z Nutellą i bananem jest tym, czego potrzebuje moje ciało lub mój mózg, żeby poczuć się lepiej. Zrobiło mi się więc przykro – podejrzewam, że milionom prawdziwych fanów tego kremu czekoladowego na całym świecie również – że zawiera rakotwórczy składnik, jakim jest olej palmowy.

Czytałam niedawno synkowi, kiedy był przeziębiony książkę – dziennik małego chłopca, podróżnika, który wraz z rodzicami odwiedził Borneo. Ubolewał, że jest na niej coraz mniejsza populacja orangutanów, które umierają przez zabieranie ich naturalnych siedlisk i zamianę ich w pola do hodowli palm, przeznaczonych na olej palmowy. To najtańszy tłuszcz na świecie i potwornie z tego powodu popularny.

Z wypiekami na twarzy obejrzałam więc odcinek DDTVN, w którym omawiano szkodliwość jego działania na zdrowie.

Do oleju palmowego nie ma żadnych zastrzeżeń zdrowotnych. Zastrzeżenia są do substancji, które powstają w wyniku oczyszczania tego oleju – wyjaśnił dr Jacek Postupolski z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH (cytat z Dzień Dobry TVN).

Jakie to substancje? Co powodują? Podobno zatykają żyły i tętnice i prowadzą do otyłości brzusznej. Świetnie. Mogę przecież nie kupować produktów z olejem palmowym i zapomnieć o temacie. Zaczęłam więc przegląd „słodkiej szafki”, gdzie natknęłam się na inny olej – kokosowy, który obecnie jest wychwalany pod niebiosa (ciekawe jak długo…) i którego używam częściej niż do gotowania – do pielęgnacji włosów. W słodyczach, które kupuję go nie znalazłam. Może dlatego, że staram się ich nie kupować w ogóle i w mojej szafce lądują tylko produkty od jednej czy drugiej babci (M&M’s zawierają tłuszcz kakaowy i miazgę kakaową – zero informacji o tłuszczu z palmy) oraz kupiona przez nas gorzka czekolada 70 proc. zawartości kakao (zawiera miazgę kakaową i masło kakaowe) i biszkopty (mąka, olej słonecznikowy i jakaś dziwna masa jajeczna??). Ale najgorsze jest to, że znalazłam go gdzieś indziej…

Olej palmowy zajmuje czołowe miejsce wśród składników mleka modyfikowanego dla dzieci w proszku. Próbowaliśmy różnych rodzajów mleka, bo mała nie chciała z początku jeść żadnego. W końcu zasmakowało jej Bebiko, po którym ani nie ma uczulenia na twarzy (przeklęty NAN pro uczula ją dramatycznie!), zaparć (Bebilon, który sprawdził się u Teo, młodszej dzidzi nie służy), a Enfamil nie smakuje. Natomiast numerem jeden na liście Bebiko jest… olej palmowy. Sprawdzam więc puszkę Nan-pro, którą przestudiowałam wzdłuż i wszerz, żeby sprawdzić co Biankę w nim uczula, tu występuje oleina palmowa (rozumiem, że to to samo). Wchodzę w internet i szukam składu najdroższego i reklamowanego wszędzie Bebilonu – olej palmowy również w czołówce, nr 1 na liście. Enfamilu: oleina palmowa. Humana: olej palmowy.

Czy jako mamy powinnyśmy zacząć się martwić? Skąd mamy mieć pewność, że w wyniku oczyszczenia tego rodzaju oleju nie przedostały się żadne szkodliwe substancje? Że nie zaszkodzimy naszym maluchom?

I czy to aby nie jest kolejna nagonka podszyta marketingiem? Czytałam kiedyś, ale nie pamiętam już w jakim tytule o szkodliwości innych olejów, w tym kokosowego, który jest organiczny, śliczny i dobry na wszystko, więc zastanawiam się czy to aby nie jest kolejny pic na wodę czy burza w szklance wody…

– Modny ostatnio temat- olej palmowy- czy go unikać czy nie? Odpowiem na to „poprawnie politycznie”- i tak i nie 🙂 To zależy od tego w jakiej jest formie. Sam surowy olej palmowy, czyli nie poddany procesowi utwardzenia, nie jest szkodliwy. Ma on wysoką zawartość kwasów tłuszczowych i nie zwiększa ryzyka chorób układu krążenia. Niestety podczas procesu utwardzenia (uwodornienia) oleju powstają szkodliwe izomery trans i to w nich tkwi problem. Tłuszcze trans mają sile działanie miażdżycowe, podwyższają cholesterol, zwiększają ryzyko insulino oporności i cukrzycy typu II oraz sprzyjają otyłości brzusznej. Jeszcze jedna zła wiadomość- to właśnie utwardzony olej palmowy jest powszechnie używany w produktach spożywczych, zwłaszcza słodyczach i fast foodach – mówi Magdalena Jarzynka – Jendrzejewska z Dietosfery.

Z własnego doświadczenia walki o zdrową skórę wiem, że najlepszy dla nas, choćby nam wmawiali wszyscy, że oliwa z oliwek jest the best – jest olej rzepakowy. Nasz, rodzimy, polski. Można kupić taki z pierwszego tłoczenia, ale można też używać zwykłego (odkąd przerzuciłam się na rzepakowy zamiast słonecznikowego, nie mam wydętego brzucha). Ma podobno najłatwiej przyswajalne dla ludzkiego organizmu kwasy omega. I nie pochodzi z końca świata.

Czekam więc na odkrywczą dietę, w której to rzepak, zrobi oszałamiającą karierę. Mało romantyczny, bo pochodzący znad Wisły i Bałtyku, a nie Morza Śródziemnego czy Oceanu Spokojnego, ale mimo wszystko najmniej przekombinowany. Ale być może, kiedy olej rzepakowy otrzyma status dietetycznej gwiazdy i osiągnie swoje piętnaście minut sławy, jego cena wzrośnie do ceny oleju arganowego lub chociażby polskiego lnianego, który jest megazdrowy, za to ma obrzydliwy gorzki smak. I wtedy ze łzą w oku będziemy wspominać mielone smażone na rzepakowym, jako ten dawny, tradycyjny smak, nie przesiąknięty palmą czy arachidami…

Chociaż kocham palmy i kokosy, zdecydowanie jestem zdania, że lepsze polskie g… w polu niż fijołki w Neapolu. Przynajmniej w kwestii odżywiania się. Poszukiwanie dalekich od naszych korzeni składników jest często błędnym założeniem. I kiedy radzono mi swego czasu pić sok z Noni, jako najlepszy dla mojego zdrowia, wybrałam żurawinę mojej mamy. Genialnie oczyszcza krew i ciało z toksyn. I nie pochodzi z końca świata. Nie musi być konserwowana nie wiadomo czym, żeby przetrwać. Warto o tym pomyśleć zamiast ulegać modzie na egzotykę. A pod palmy okazuje lepiej pojechać na wczasy, niż je jeść.

Comments are closed.