Jaki jest najszybszy sposób, aby nie przypominać smogowego Kopciuszka z Krakowa czy Warszawy lub Rybnika na wielkim balu? Oczywiście kupno jednej z masek, jak na zdjęciu powyżej. Ale to kiepska rada, bo jeśli taka maska zsunie się podczas imprezy, prawdopodobnie ukażą się skutki uboczne braku regularnej pielęgnacji, zbyt rzadkiego chodzenia do kosmetyczki, dbania o skórę u dermatologa czy nakładanie nieodpowiednich do Twojego rodzaju cery produktów.
Sama nie jestem w tej kwestii święta, pomimo, że mam na imię Maria:) Natomiast, kiedy mam braki w regularności stosowania serum, kremów czy zabiegów, sięgam po sprawdzone maski, które naprawdę działają i zdają egzamin nawet na pół godziny przed wyjściem na bal. Te poniżej sprawdziłam na skórze własnej i trzech najbliższych mi kobiet: mamy, siostry i najmłodszej siostry. I te naprawdę działają skutecznie.
Dla cery tłustej i trądzikowej z tendencją do świecenia
Przyjemna i wygodna w stosowaniu. Nie piecze, nie szczypie, nie ciągnie zbyt mocno naskórka. Za to doskonale oczyszcza skórę i pozostawia ją przyjemnie gładką i odświeżoną. Jeśli masz skórę, która jest mieszana lub lubi się świecić, zauważysz, że przez kolejnych kilka dni wygląda znacznie lepiej, nie błyszczy się na nosie, czole i brodzie.
A do tego powala mnie to prawdziwe srebro maski StriVectin. Idealne do zrobienia sobie serii selfie z siostrą czy przyjaciółką. Skutkiem ubocznym takich selfie jest ładniejsza skóra przez kolejnych kilka dni. Polecam! Kosmetyk na 6, ale z górnej półki cenowej.
Dla cery o szarym, zmęczonym kolorycie
Według mnie cała seria masek w płatku Dr. Jart zasługuje na nagrodę beauty. Przetestowałam już kilka masek, które dostałam w większym pakiecie i naprawdę są moim ideałem pielęgnacji. Nie musisz nic wiedzieć, czytać ulotki (chyba, że nazwę i przeznaczenie i cel: rozjaśnienie, oczyszczenie, uelastycznienie) czy przygotowywać specjalnych mikstur. Po prostu nakładasz maskę w płatku na twarz, trzymasz 20 minut (lub dłużej w przypadku tych nawilżających czy odżywczych), nadmiar produktu, którym są nasączone koniecznie nakładasz na szyję, dekolt i dłonie i wyglądasz jak po pobycie u kosmetyczki. Serio. Szóstka zasłużenie. Nie boli, nie wymaga uwagi, wyglądasz przez chwilę jakbyś szykowała się na Halloween ale później promieniejesz. I ty i twoja skóra.
Dla cery pozbawionej blasku i świeżości oraz z tendencją do przetłuszczania się
Jeszcze powinnam dodać: remedium na kiepski dzień czy zły humor. Filorga, to maska, która rozwesela, bo łaskocze! Rozśmiesza każdego, kto tylko ją przetestuje (testowałam na całej rodzinie;)). Tak działają bąbelki dotleniające, które po nałożeniu na skórę zaczynają pęcznieć i pękać.
Następnie, kiedy bąblowanie się kończy, należy maskę zmyć okrężnymi ruchami, spłukać skórę letnią wodą i cieszyć się megarozświetloną skórą. Mój lek antyderpesyjny na obleśną pogodę i PMS.
Dla cery o nierównej powierzchni i nierównomiernym kolorycie
Kocham smak dobrego wytrawnego czerwonego wina. Kiedy więc naczytałam się o maseczkach typu Do It Yourself, sama przetestowałam kilka i skonsultowałam sprawę z dr Ewą Skulską, zażartowała, że chyba najlepiej mogłaby zadziałać maseczka z czerwonego wina lub soków owocowych.
I miała rację. Maseczka, do wykonania której potrzebujesz jednej „tabletki”, czyli bawełnianego płatka z Muji i kieliszka czerwonego wina jest banalnie prosta w wykonaniu. Nasączasz płatek w winie i nakładasz na twarz. Uwaga na kapiące wino, które może zrobić plamy. Dlatego jeśli chcesz zrobić tę maskę przed wyjściem polecam w stroju Ewy lub ręczniku, żeby nie ucierpiała twoja kreacja. Skutki stosowania winnej maski? Przede wszystkim supernapięta, gładsza skóra, na której lepiej i dłużej utrzyma się makijaż i odświeżony koloryt. Megałatwa i megapraktyczna.
Dla cery z przebarwieniami, potrzebującej odświeżenia
To nie żart. Jeśli u babci czytałaś kalendarz z wyrywanymi karteczkami, z pewnością pamiętasz radę na rozjaśnianie piegów (wtedy jeszcze nikt nie mówił o przebarwieniach). I to oczywiście było przemywanie skóry sokiem z cytryny. Okazuje się, że nie tylko rozjaśnia i wyrównuje koloryt, ale także obkurcza pory i wygładza naskórek. Powód? Kwas zawarty w soku z cytryny działa eksfoliująco, po 10-15 minutach z maseczką złuszcza więc zrogowaciały naskórek. A cera wygląda bardziej świeżo i na dodatek ładnie pachnie. Dodatkowy atut: antyoksydanty, czyli witamina C zawarta w soku z cytryny sprawiają, że skóra dłużej wygląda na świeżą i wypoczętą.
Jedyne co musisz zaplanować to kupno jednorazowych bawełnianych maseczek w Muji (ja akurat tam kupuję, ale możliwe, że są dostępne gdzieś jeszcze). Cytryna w każdym domu zwykle jest dostępna.
Dla cery suchej i wrażliwej pozbawionej nawilżenia i detoksykacji
O oczyszczającej mocy węgla pisałam już na facebooku nostressbeauty, gdzie pokazywałam jak mocno aktywny węgiel rozjaśnia przebarwienia na zębach. Natomiast węgiel w ogóle oczyszcza, więc jeśli skóra jest szara, przygaszona i nie pomagają nawet pilingi mechaniczne, warto raz na jakiś czas potraktować ją „czarnym złotem”.
Maseczka węglowa Bielenda genialnie rozświetla i poprawia wygląd skóry. Natomiast przed jej nałożeniem warto zabezpieczyć włosy – chyba, że planujesz jeszcze je umyć przed wyjściem. Sprawdza się świetnie i jest eko. Jak ekonomiczna za co dostaje dodatkowy plus!
Comments are closed.