Patrząc na tutoriale na youtube.com mam wrażenie, że z jednej strony: jest coraz więcej dziewczyn, które naprawdę wiedzą, jak się pomalować i wyglądać przepięknie, a z drugiej – że niestety niektóre te makijaże przypominają bardziej charakteryzację i są zupełnie nieżyciowe. Która z nas znajdzie codziennie czas na tyle warstw i taki konturing (contouring), jak Kim Kardashian i jej młodsze siostry? Która ma cierpliwość do nakładania siedmiu odcieni korektora i tyle samo bronzera na twarz, kiedy wybiera się na wielkie wyjście? Wreszcie: która z nas lubi mieć na twarzy tak grubą warstwę tapety? Ja akurat nie. Dlatego o pomoc poprosiłam Magdę Atkins, jedną z najzdolniejszych polskich makijażystek, która pracuje dla marki Bobbi Brown. Marki znanej z tego, że ma produkty profesjonalne, ale do ogarnięcia przez normalne, średnio lub nawet mniej utalentowane i cierpliwe dziewczyny takie jak ja.
– Dziś namalujemy smoky eyes, który przepięknie podkreśla oczy, ale jest łatwy i możliwy do zrobienia bardzo sprawnie i szybko. To jedyny taki makijaż, w którym im gorzej i mniej równo – tym lepiej– mówi Magda Atkins i maluje mnie w sposób, w który nigdy się dotąd nie malowałam.
Po pierwsze: ocena skóry
– W Bobbi Brown, zanim przejdziemy do makijażu, najważniejsza jest ocena kolorytu i kondycji skóry. Najlepiej kiedy nie ma na niej podkładu, wtedy widzę, jak się zachowuje, obserwuję czy jest dobrze nawilżona? A może odwodniona, ma tendencję do przetłuszczania? Czy jest nadwrażliwa i zaczerwieniona? Następnie robię demakijaż i nakładam odpowiednio dobraną do rodzaju cery pielęgnację, bazę i primer – wyjaśnia Magda Atkins.
Podoba mi się ta filozofia. Żeby przykryć skórę podkładem, trzeba najpierw poznać jej kondycję i dobrać do niej pielęgnację, a nie jak robią niektórzy: nakładać warstwy, warstwy, i kolejne warstwy bez zastanowienia się czy to cera mieszana czy sucha. Magda wmasowuje w moją skórę supermiłą emulsję, która łagodzi zaczerwienienia, pachnie cytrusami, nawilża i zmiękcza skórę, ale jej nie obciąża. Już po samym nałożeniu widać, że cera nabrała kolorów.
Po drugie: podkład
– Zaczynamy od położenia trzech różnych odcieni, żeby wybrać ten, który zlewa się z twoją cerą. Tego idealnie dobranego do twojej skóry nie widać. Jest z czego wybierać! W Bobbi Brown są aż 32 odcienie podkładów i osiem różnych konsystencji do wyboru. Natomiast wszystkie mają wspólny mianownik: żółty pigment, dzięki czemu kolory podkładów Bobbi nie wydają się nigdy ani zbyt różowe, ani za szare (ziemista cera dodaje lat i zamienia twarz w smutną i zmęczoną). Z resztą, podstawą doboru podkładu jest zasada, że jeśli ktoś powie ci komplement: ale masz piękny podkład, to trzeba brać nogi za pas i wiać. Co innego, jeśli pochwali cię: jaką masz piękną cerę – wyjaśnia Magda.
Rzeczywiście, wolę kiedy ktoś powie, że ładnie wyglądam, a nie że się pięknie pomalowałam. U mnie z reguły zasada jest taka: im gorzej wyglądam i się czuję, tym mocniejszy makijaż noszę;)
Po trzecie: korekta korektorami
– Do tego jest aż 230 kombinacji korektorów, które dobieramy do odcienia podkładu, jak i kolorów w skórze. Najpierw sięgam po korektor kolorowy do zatuszowania niedoskonałości, a następnie po drugi, aby ujednolicić koloryt ze skórą. W Bobbi Brown zaczerwienienia tuszujemy brzoskwiniowym korektorem, a fioletowe, sine fragmenty skóry – korektorem różowym. U ciebie przyda się ten różowy, żeby ukryć sińce pod oczami – wyjaśnia i następnie nakłada korektor numer dwa.
Po czwarte: szyja i dekolt
– Na szyję nie nakładamy podkładu. Nie chcemy pobrudzić ubrań, ani pomalować się zbyt mocno. Zamiast niego, aby wyrównać różnicę w odcieniu skóry szyi do tego na pomalowanej już twarzy, nakładam na szyję i dekolt puder w kamieniu, który działa jak mały Photoshop. Dobieram go znów w podobny sposób jak podkład: przykładając trzy różne odcienie do szyi i dekoltu i decydując się na taki, który najlepiej zneutralizuje różnice w kolorze skóry – radzi.
Genialny trik, który polecam wszystkim! Bronzer jest lżejszy, mniej widoczny niż podkład, nie brudzi ubrań (o ile nie nałożysz na twarz pół opakowania) i doskonale wtapia się w skórę.
Po piąte: brwi
– Nazywane siostrami nie-bliźniaczkami brwi są wyjątkowo łatwe do przerysowania. Po pierwsze – nieodpowiednio dobranym kolorem, po drugie – złym kształtem (i kiedy wyrysujesz zbyt cienkie i kiedy za mocne) – zdradza Magda.
Zdaję sobie doskonale z tego sprawę, bo sama nie raz nie mogę przez cały dzień na siebie patrzeć, tak złe brwi sobie zmaluję… Jak to się robi prawidłowo?
– Kolor brwi dobierasz do korzenia włosów na głowie. Powinien być najbardziej zbliżony do nich. U ciebie brwi mają zbyt szary chłodny odcień, który zneutralizujemy odpowiednią kredką. Ta z Bobbi Brown jest miękka i bardzo wygodna w obsłudze:) Jeżeli chodzi o kształt, to początek łuku powinien się zaczynać w prostej linii od skrzydełek nosa – to mówiąc, Magda rysuje mi takie brwi, o jakich mogę tylko pomarzyć. I już widzę dlaczego: sama zawsze maluję je zbyt blisko, podkreślam ich kształt nie do końca zgodnie z tym jak rosną, ale jak chciałabym żeby rosły. I ten kolor… moja kredka jest zdecydowanie o dwa tony za ciemna. Może dlatego czasami jak się pomaluję przypominam Jożina z Bażin, albo starą sowę?
Po szóste: powieki
– Pora na gwóźdź programu, czyli smoky eyes. Zaczynamy od nałożenia na powieki kremowych cieni w kolorze szaro-brązowym, które będą bazą i pięknie połączą się z pozostałymi kosmetykami. Następnie, kremowo-żelowym czarnym linerem malujemy kreskę na oku – wyjaśnia Magda, a ja wzdycham: i jak ja to później odtworzę…
– Maryś, w smoky eye im bardziej nierówno, tym lepiej. Nie przejmujemy się precyzją. Kreska jest jedynie po to, żeby nadać mocniejszego, głębszego koloru, a ty masz ją sprytnie rozmazać – śmieje się.
– Następnie gwiazda naszych dzisiejszych smoky, czyli cienie z błyszczącymi opiłkami, który pięknie zblendują się z czernią linera i szarością bazy. Te wsmarowujemy i rozcieramy opuszką palca. A na sam deser podkreślamy dolną powiekę cieniami numer jeden, tuszujemy rzęsy i wodną, mokrą część oka wrysowujemy kontur czarną kredką – wyjaśnia makijażystka.
A ja widzę swoje kolejne błędy popełniane w codziennym makijażu – zwykle zbyt mocno maluję te dolne, a Magda Atkins je jedynie muska końcówką maskary. Niby banał, ale robi różnicę i te górne rzęsy wydają się znacznie gęstsze.
Po siódme: róż
– Róż do policzków powinien pasować do twojego naturalnego koloru ust. Wtedy wygląda najbardziej naturalnie i odświeża koloryt cery. Róż nakładamy z uśmiechem, na wystające części policzków– podpowiada Magda.
Po ósme: usta
– W Bobbi Brown do tak mocnego oka, dobieramy usta w tonacji nude. Ale to nie oznacza tego, co proponują inne marki, czyli beżu czy odcieni cielistych. Przeciwnie. Usta mają wyglądać, jak usta i być w kolorze ust, a nie twarzy! Najlepiej znów sięgnąć po trzy różne kolory szminki w kredce i dobrać taki, który niemal stapia się z naturalnym kolorytem na wargach – to mówiąc Magda kończy makijaż.
A efekt? Jest powalający! Wyglądam zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy maluję się sama. Mam inne brwi: grube, ale delikatne, policzki i usta, które pasują dokładnie do mojej urody, więc ani nie są zbyt niewidoczne, ani zbyt krzykliwe na tle całego makijażu. Wreszcie – przepiękne smoky eyes, które podkreślają oko, ale nie zamykają go. Jest godzina 13, a ja pomimo tak mocno podkreślonych oczu nie czuję się „zmalowana” czy przerysowana. Mam świeżą cerę, a nie tapetę czy gładź szpachlową, wielkie oczy, piękne usta i policzki. Makijaż jest ze mną przez cały dzień i bez poprawek idę w nim na imprezę urodzinową do koleżanki. Zgodnie z jej życzeniem miało być bez cekinów. Zdejmuję więc cekinowy sweter, diamentową koronę, zaczesuję na czoło grzywkę, zakładam szarą bluzę do czarnych spodni i czuję się naprawdę pięknie.
Mało tego, jestem w stanie odtworzyć ten makijaż własnoręcznie i tych kilka trików zapamiętuję na zawsze. Dzięki Magda, jesteś wielka!
Comments are closed.