Ściema. Bzdura. Pic na wodę. Zatka mi pory i będę świecić się jakbym wysmarowała się smalcem. Właśnie takie były moje pierwsze myśli i komentarze po pobycie u Agnieszki Zielińskiej – Skin Ekspert. I wychodząc od niej byłam przekonana, że pomimo, że zaryzykuję „olejowanie” twarzy, prawdopodobnie moja cera zamieni się w jeden wielki wulkan i będę pryszczata, jak byłam pod koniec podstawówki. Ale to co się stało przez ostatnie niecałe trzy tygodnie kompletnie zmieniło moje myślenie o pielęgnacji własnej skóry. Na zawsze.

Nie każdy olej jest dla ciebie

Każda skóra jest inna i ma inne potrzeby i kondycję. Dlatego po dokładnym zbadaniu skóry i dwugodzinnej rozmowie o jej reakcjach, mojej pielęgnacji i zmaganiach z dwiema chorobami: trądzikiem i Atopowym Zapaleniem Skóry, Agnieszka Zielińska oznajmiła, że mogę używać: oleju lnianego (omega-3), oleju z dzikiej róży(omega-3, Omega-6, witamina A, witamina C, wit. E), oleju z rokitnika(NNKT, karotenoidy, wit.A, wit. z grupy B, C, E, K, P), oleju z krokosza barwierskiego (kwas linolowy, wit. E, NNKT). Pierwszy najlepiej uzupełnia brakujące w skórze atopowej lipidy (to skóra, która ma ich niedobory lub jest całkowicie pozbawiona; znacznie cieńsza niż zdrowa, normalna skóra), co doskonale wiem po rocznej diecie eliminacyjno-rotacyjnej, kiedy żywiłam się trzema kaszami, niektórymi warzywami i owocami i olejem lnianym i rzepakowym. Rzeczywiście moje problemy z piekącym, pękającym naskórkiem i wysypkami i wybroczynami – zniknęły. Czego nie można było powiedzieć o trądziku, który miał się wówczas świetnie i dieta go zupełnie nie „ruszyła”.

Nie powinnam jako posiadaczka naturalnie suchej i przesuszonej skóry w ogóle sięgać po olej kokosowy, który zadziała na nią wręcz odwrotnie. Jeszcze bardziej wysuszy naskórek. Za to uwielbiam go stosować na włosy i niech tak zostanie – na głowie nie mam ani zmian trądzikowych, ani atopowych. Uważaj więc na panującą wszem i wobec modę na olej kokosowy. Warto zgłębić wiedzę i sprawdzić czy aby na pewno jest tak cudowny jak go malują…

Usłyszałam, co można przeczytać pod tym linkiem, że dobre dla mnie oleje (mieszankę, albo na początku pojedynczo) mam nakładać na skórę tuż po jej umyciu, a pod krem czy balsam. A czym mam zmywać twarz, skoro nie używanym przeze mnie od 15 lat płynem micelarnym (zdaniem Skin Ekspert, która burzy zupełnie powielane przez dermatologów i kosmetyczki teorię – micele usuwają nie tylko pozostałości kosmetyków, ale również ściągają naturalne lipidy, a dodatkowo waciki działają z czasem na naskórek jak papier ścierny)? Zdziwisz się lub nie… olejem!

Dostałam więc próbkę olejku do mycia twarzy Mizon, a jako alternatywę, Agnieszka podpowiedziała mi, że mogę używać łatwiej dostępnej i dużo mniej kosztownego Regenerującego Balsamu – Olejku do mycia twarzy Lipidro Tołpa (na noc używam także kremu Lipidro z tej samej linii – na zdjęciu). Pomysł wydawał mi się abstrakcyjny, choć wiem, że olejem można zmyć różne rzeczy z twarzy, wydawało mi się, że tłusta skóra i olej nie idą w parze. Myliłam się i to bardzo.

Natłuszczona nie znaczy błyszcząca?

Reakcję na tłustej, mieszanej czy trądzikowej skórze po użyciu produktu do pielęgnacji widać maksymalnie szybko. Jeśli kosmetyk lub preparat jest do niej niedobrany, będzie kleić się i błyszczeć jak wypucowany lakierek. Czego żadna posiadaczka takiej skóry wprost nie znosi! To obrzydliwe. Klejąca się skóra, wszędzie tłuste plamy, nieutrzymujący się makijaż, wielkie, rozszerzone pory jeszcze bardziej wyraźne dzięki błyszczącej poświacie. Znam to i tego nie cierpię, bo walczę z tym problemem od lat.

Niestety wszystkie produkty matujące, działają na moją cerę jak płachta na byka. Owszem – jest matowa przez godzinę (albo trochę więcej, albo mniej – w zależności od tego, co jej podpasuje), ale później jej reakcja jest wręcz odwrotna: świeci się jeszcze mocniej. Podobnie jest z używaniem pudrów matujących (wyjątek to pudry mineralne, w tym moje ulubione Annabelle Minerals – pewnie dlatego, że dziewczyna, która tę markę stworzyła sama miała problemy z trądzikiem i błyszczącą skórą). Po kilku godzinach matowego makijażu, mam na twarzy efekt odbicia. Gruczoły łojowe wariują i wyglądam jak wysmarowana masłem…Dlatego tak potwornie bałam się nakładania na twarz olejów.

A działają one – przynajmniej na moją skórę, nie twierdzę, że to remedium na każdy problem z cerą – zupełnie odwrotnie. Jeśli dostarczasz przesuszonej skórze, która zamieniła się w mieszaną – ponieważ wysuszyłaś ją płynem micelarnym, preparatami przeciwtrądzikowymi i matującymi – gdyż widać na niej rozszerzone pory, które jak zwariowane produkują obłędne ilości sebum, żeby ją natłuścić i nawilżyć, olej, nagle sytuacja diametralnie się zmienia. Gruczoły są uspokojone – acha! dała nam tłuszcz, to już go nie musimy dostarczać. Kiedy są spokojne, że niczego na twarzy nie brakuje – widać na niej drastycznie mniejszą ilość sebum. Efekt: przestaje się świecić lub świeci się znacznie mniej niż dotychczas.

Mam wrażenie, że z dnia na dzień świeci się coraz mniej. I po raz pierwszy w moim dorosłym życiu nie mam na niej uczucia ściągnięcia, swędzenia, ściągnięcia. Czy jest coraz gładsza i piękniejsza czy zamieniła się w powierzchnię księżyca pokrytą kraterami i wulkanami. Bywa różnie. I póki co raz na kilka dni wychodzą drobne krostki, co też może być reakcją skóry, która próbuje się oczyścić – wyrzucić nadmiar sebum gromadzony przez długi czas. Ale bardzo szybko znikają. A moja skóra jest matowa przez cały dzień, co mnie niesamowicie cieszy!

Jedynym minusem, o którym wspominałam już we wpisach jest kolor niektórych olejów. Akurat dwa z mojej listy: rokitnikowy i z dzikiej róży makabrycznie farbują i skórę (wygląda się po nich jak Donald Trump – co widać na zdjęciu), przez wysoką zawartość beta-karotenu (naturalna wersja witaminy A, której zadaniem jest złuszczanie, ale i przyspieszanie regeneracji naskórka). I nie tylko skórę. Wczoraj walczyłam z jasnymi t-shirtami, w których sypiam i próbowałam wywabić plamy wybielaczem. Nie wszystkie się dały:( Podobna sytuacja dotyczy pościeli. Dlatego nie polecam obu tych olejów stosować na dzień – mogą zniszczyć ubrania, ani nie polecam zakładać białej lub pastelowej pościeli i pidżam.

O coraz bardziej matowej, gładszej cerze już wspomniałam, a jak po olejach wygląda skóra ciała? W miejscach, które miały tendencję do powstawania zmian trądzikowych, jest różnie. Czasami pojawiają się pojedyncze krostki. natomiast zmiany atopowe i przesuszenia z dnia na dzień wygładzają się, a powierzchnia naskórka się wyrównuje (obstawiam, że to zasługa farbujących na pomarańczowo rokitnika i dzikiej róży). Oczywiście regeneracja skóry następuje po 28 dniach, a w przypadku skóry atopowej zupełna poprawa będzie widoczna dopiero po upływie 2-3 miesięcy. Właśnie na taki czas bycia pod kontrolą Skin Ekspertki się umówiłyśmy z Agnieszką Zielińską. Póki co sama jest zaskoczona tak szybką i pozytywną reakcją mojej skóry.

Jeśli więc masz nawracający problem błyszczenia się naskórka lub przesuszonej skóry ciała, może warto wykorzystać tę wiedzę, o której już wspomniałam? Nie przesuszać, żeby nie zaburzyć równowagi wodno-tłuszczowej w naskórku i żeby cera nie świeciła się jak perła. Moim zdaniem warto. Już samo zastąpienie odtłuszczających środków do oczyszczania skóry tymi natłuszczającymi – robi ogromną różnicę. dodanie oleju pod krem – jeszcze większą. A że to działanie które się wydaje sprzeczne z logiką? Cóż, nie wszystko złoto co się świeci, a nie wszystko matowe, co ma być matujące…

Comments are closed.