Nie jestem chodzącą alfą i omegą lub jak kto woli „Alfą i Romeą”, ale akurat sińce pod oczami mam niemal od urodzenia, więc mogę powiedzieć z ręką na sercu, że wiem, co naprawdę działa. Specjalnie dla was przetestowałam nowości i domowe sposoby znane od lat, żeby sprawdzić ile w nich prawdy, ile skuteczności, a ile bicia piany. To był prawdziwy test i sama się kilka razy zdziwiłam z efektów.
Jak powstają sińce?
Chociaż większość osób, które je mają prawdopodobnie gówno to obchodzi, bo całe życie wyglądają na zmęczone, gwoli ścisłości opiszę jak powstają te znienawidzone przez wszystkich fioletowe „okulary”. W większości przypadków wynikają z budowy oka, a raczej oczodołu, więc jeśli masz je od urodzenia, prawdopodobnie twoja mama czy tata też mają podobne. W mojej rodzinie wszyscy mamy sińce pod oczami, w linii po moim dziadku, ojcu mojej mamy. I kiedy oglądam zdjęcia sprzed 20-kilu lat widzę te same sińce, jakbym była nieszczęśliwym dzieckiem cierpiącym na anemię i zalewającym się łzami.
No właśnie, większość osób, kiedy widzi sine podkówki traktuje je jako sygnał o zmęczeniu, niewyspaniu, przepracowaniu lub depresji. I pewnie dlatego tak nas irytują. Ile razy musiałaś tłumaczyć się, że nie jesteś smutna, nie płakałaś całej nocy i przespałaś cały weekend leżąc do góry czterema literami? Ja wiele. Oczywiście to nie znaczy, że źródłem sińców nie może być zmęczenie. Owszem, może i wtedy prawdopodobnie – nie gniewaj się – nic nie zadziała lepiej niż porządny, długi, nieprzerwany sen. I odrobina dobrego korektora.
Źródłem powstawania sińców może też być obecność pasożytów, albo choroby wewnętrzne. Jeśli czujesz się przemęczona, masz objawy, których nie da się przyporządkować do wiosennego przesilenia, skorzystaj z tego, że jest wiosna i zrób sobie badania ogólne krwi. Warto o siebie zadbać, bo nikt za ciebie tego nie zrobi. Natomiast jeśli rzeczywiście cierpisz z powodu czegoś poważniejszego niż niewyspanie (niewyspani rodzice też cierpią, ale bez przesady!), sine podkówki nie są fioletowe, ale ich kolor jest ciemniejszy. Wpada w bordo i brąz. Nie bagatelizuj tego faktu, bo twoje zdrowie to nie żarty!
Co można z nimi zrobić?
A co takiego dzieje się pod okiem, że malują nam się fioletowe podkówki? Prześwitują naczynia. I albo masz gorszą cyrkulację krwi i limfy, albo zagłębienie pod twoim okiem wygląda jak Rów Mariański (jak u mnie) i wtedy masz do czynienia z tzw. Doliną Łez (ang. tear valley). Przy takiej budowie oka i tak dużym zagłębieniu możesz działać i pielęgnacją i makijażem, ale cienie, które wynikają z budowy oczodołu zawsze będą ciemniejsze niż wtedy kiedy nie ma pod powieką dołka. Czy da się coś z tym zrobić? Oczywiście, że tak! Dermatolodzy estetyczni zarabiają na Dolinie Łez krocie. I dobrze, bo zabieg wypełniania kwasem hialuronowym plus mezoterapia naprawdę poprawiają okolicę oczu. Sama skorzystałam z tego zabiegu wypełniaczem Neauvia Organic i przez 1,5 roku wyglądałam na milion lat młodszą, bardziej wypoczętą i nikt nie chciał mi wierzyć, że jestem przepracowana czy się nie wysypiam wstając do małego dziecka. Także jeśli masz taką budowę i zbędne 2000 złotych na koncie, polecam. To działa i poprawia wygląd skóry wokół oczu na maksa!
Ale nie każda z nas ma zbędne kieszonkowe, żeby zafundować sobie taki zabieg i nie każda ma ochotę iść pod igłę, dlatego przetestowałam różne rzeczy, żeby mieć jasność i pod oczami i w głowie co da się, a czego nie da zrobić.
Przegoń sińce z maseczkami DIY
Z domowych sposobów, czy jak kto woli „Do It Yourself”, z cyklu: ogórek, woreczki od herbaty, sok pomidorowy, sok pomarańczowy czy zimne mleko – nie polecam żadnej. Rozczarowana? Nie twierdzę, że nic nie dają, ale można się nimi straszliwie pobrudzić, trzeba je trzymać znacznie dłużej i wytrzymać bez ruchu z głową wygiętą w dół, żeby nie spadły.
Ogórek rozjaśnia skórę, ale moim zdaniem kompletnie nie daje rady w zmniejszeniu intensywności fioletu pod okiem. Nie wierzysz – spróbuj. Nic nie stracisz, ale i niewiele zyskasz.
Sok pomidorowy – to samo, a w moim przypadku pojawił się jeszcze skutek uboczny: pokrzywka na dolnej i górnej powiece, jako że mam alergię kontaktową na pomidory.
Czarna herbata ma przedziwne działanie, bo zawiera polifenole (antyoksydanty), które pojawiają się także w produktach kosmetycznych przewidzianych dokładnie do pielęgnacji skóry pod oczami. Ma też dodatkową zaletę – barwi skórę. W dodatku zabarwia ją na odcień herbaciany, który o dziwo neutralizuje fiolety pod okiem. Jest więc skuteczna, ale musisz z woreczkami wytrzymać ok. 20-30 min bez ruchu (u mnie to niemal niemożliwe) i konia z rzędem temu komu nie cieknie po twarzy zabarwiając ją w łaty. Ale to ekonomiczny sposób i u mnie zdał egzamin.
Mleko jest mało skuteczne. Jego konsystencja wody bardziej spływa niż wnika w naskórek. Może więc następnym razem przetestuję jogurt grecki? Na poparzenia słoneczne działał i przynosił ulgę, więc może i pomaga na sińce? Mleko oblało egzamin i oblało mi szyję i górę od koszulki.
Sok pomarańczowy to zapewne witamina C, która przecież ma działanie rozświetlające. Nie zaprzeczam, ale w moim przypadku musiałam sok pomarańczowy szybko zmywać tak koszmarnie szczypała mnie skóra wokół oczu. Myślałam, że się zadrapię. Jeśli masz mniej wrażliwą skórę – spróbuj. Ale jeśli masz serum z witaminą C, prawdopodobnie okaże się bardziej skuteczne (ale nie zachęcam, bo może podrażnić cieńszą i delikatniejszą skórę pod oczami).
Podsumowując domowe sposoby: nie są złe, ale rewelacyjne też nie. Do najdroższych nie należą, więc jeśli masz cierpliwość – przetestuj na własnej skórze. A jeśli nie masz, warto zwrócić uwagę na genialny wynalazek, jakim są według mnie maseczki w płatkach pod oczy.
K-Beauty, czyli maski w płatku
Raz spróbujesz i się uzależnisz – tak powiedziałam Moni, mojej sąsiadce, którą „poczęstowałam” maską Dr. Jart+ z perfumerii Sephora. Powiedziałam nie bez powodu. Sama jestem w nich zakochana po uszy i jak się okazuje po oczy:) O czym się przekonałam testując maseczkę Cheek & Eye Lift Dr. Jart +. Są hydrożelowe, więc idealnie przylegają do skóry, i bardzo duże (mają też ujędrniać policzki), co jak się później okazało podczas testowania innych płatków jest dużym atutem. Perfekcyjnie poprawiają wygląd skóry wokół oczu i na policzkach. Rzeczywiście jest jędrna, supernawilżona i rozjaśniona na maksa. Sińce stają się niewidoczne i pomimo nieprzespanej nocy wyglądam na wypoczętą. Dostają więc ode mnie szóstkę!
Swoją drogą wybrałam idealny moment na testowanie produktów wymiatających sińce – okres ząbkowania Bianki, podczas którego i wyglądam i czuję się jak zombie…Ale już już wracam do testów. Kupiłam w drogerii natura kompletnie przeciwieństwo gabarytowe tamtych płatków, czyli Kolagenowe Płatki pod Oczy L’biotica. Niedrogie i całkiem niezłe. Chociaż po tamtych pierwszych niestety tutaj bardzo widać, że ich głównym działaniem jest rozjaśnianie skóry. Przy mojej sinicy pod oczami widać więc było delikatny prześwit podkówek. Ale jeszcze mocniej było widać odcięcie kolorystyczne pomiędzy skórą na której był kolagenowy płatek, a tą na której go nie było. Kontrast ogromny, więc trudno nawet go było później zamalować podkładem i korektorem. Stąd mój wniosek, że lepiej sprawdzają się płatki o większym nieco rozmiarze. Zdały egzamin, ale na czwórkę.
Następnie przetestowałam płatki z zieloną herbatą Sephora Green Tea Eye Mask. Nie wiedziałam, w którą stronę je nałożyć, więc wyglądały jak „łyżwa” marki Nike. – Nie chciałam ci nic mówić, ale nałożyłaś je w drugą stronę, stąd taki śmieszny kształt – sprowadziła mnie na ziemię koleżanka. Uśmiałyśmy się do łez, że się nie zorientowałam w trakcie. Nie mniej płatki genialnie rozjaśniły sińce i nawet nałożone odwrotnie – zamieniły szaro-fioletową skórę w rozświetloną. Polecam z zastrzeżeniem, żeby założyć je w dobrą stronę;) Piątka, naprawdę sprytna, skuteczna pielęgnacja.
Na deser płatki, w których się po prostu zakochałam, czyli nawilżająco-chłodzące Beata Glucan Moisturizing Eye Pads Rau Cosmetics. Mają najbardziej dopasowany do oczu kształt (zachodzą i na górną i na dolną powiekę – chyba, że znów coś pomieszałam – Nobody is Perfect;)) i dosłownie skóra pod oczami wypija ich zawartość. Zawierają beta glukan, pantenol (chłodzący efekt) i kojący skórę i nawilżający aloes. Polecam przed wyjściem na randkę czy imprezę, bo po 25 minutach na moich powiekach wyglądam niemal jak po mezoterapii. Szóstka z plusem, za komfort zmęczonej kolejną upojną nocą z ząbkami córeczki i zmęczonej pracą przy komputerze – skóry.
Comments are closed.