Czerwona, przesuszona skóra na twarzy, suche, zaczerwienione usta, suche, szorstkie dłonie i przekrwione oczy – tak wyglądałam dziś po wyjściu z biura. Red face syndrome był mi obcy przez ostatnie dwa lata, kiedy siedziałam na miękkiej domowej kanapie w przewietrzonym domu i wychodziłam na spacerki. Trzy dni w biurze (w dodatku niepełne dni) sprawiły, że skóra się zbuntowała. Ale nie połączyłabym jednego z drugim, gdyby nie wyznanie nowego kolegi, który poprosił mnie o kosmetyczną poradę.

– Marysia, mam do ciebie prywatną prośbę, czy możesz mi powiedzieć lub podpowiedzieć co mam robić, żeby nie mieć tak suchej, czerwonej twarzy? Jak tylko spędzam tu kilka godzin, wysiada mi skóra. Pomimo, że smaruję ją codziennie kremem nawilżającym – zapytał mój nowy kolega. A ja zdębiałam, bo w „Be Active” jestem dopiero trzeci dzień w redakcji, a czuję, że i moja skóra jak to ujął kolega „wysiadła”. Myślałam, że tak mi się wydaje przed lustrem w biurowej łazience, gdzie jest jarzeniowe oświetlenie, ale po przyjściu do domu – było niewiele lepiej.

Zastanowiłam się chwile i wygłosiłam litanię, co wydaje mi się słuszne, oprócz tego, że spacery na świeżym powietrzu, które przy dzisiejszej spleśniałej listopadowej aurze są średnim pomysłem… – Pij dużo wody, nie używaj mydła do mycia twarzy, tylko delikatne preparaty, przeczytaj mój artykuł w najnowszym „Be Active” i zacznij nakładać przed snem na twarz serum lub któryś z olejków (nie sądzę – faceci nie cierpią tłustych konsystencji, ale powiedzieć powiedziałam), a krem nawilżający zamień na krem bazowy, z lipidami, jak na przykład Krem Lipidowy Emolium. – brzmiały moje mądrości. Kolega stał z kartką, notował, zaraz pobiegł do kuchni po szklankę wody i przy mnie wypił duszkiem, obiecał kupić krem. Ale zwrócił moją uwagę na potwornie ważną rzecz, o której jako freelancerka wpadająca od wielkiego dzwonu do biura, zupełnie zapomniałam.

Red Face Syndrome zwykle dotyka osoby pracujące w biurach z klimatyzacją, spędzającewiele godzin przed monitorami komputerów, w sztucznym oświetleniu i tak dalej. Wszystko się zgadza? Też tam siedzisz przez wiele godzin tygodniowo i widzisz, że twoja skóra szwankuje, często się przesusza, ulega podrażnieniom, jest zaczerwieniona? A po weekendzie lub długim weekendzie, skóra nabiera kolorów, jest lepiej nawilżona, gładsza, wprost promienieje? Powód jest prosty. Komputer, sztuczne oświetlenie, klimatyzacja  – potwornie przesuszają naskórek. Możesz więc albo zmienić pracę – pod warunkiem, że jest alternatywa i nie trafisz do kolejnego biura z klimatyzacją, albo zmienić nawyki pielęgnacyjne oraz jadłospis.

Poza olejami do demakijażu, a także jako serum pod krem na dzień i na noc, warto wprowadzić do diety zdrowe tłuszcze. Jak awokado, olej rzepakowy, olej lniany, olej z wiesiołka, olej rydzowy, pestki słonecznika, pestki dyni, orzechy. Oprócz zjadania zdrowych olejów, powtórzę znienawidzone przez wszystkich zdanie: wypijać 2 litry wody dziennie. A jeśli nie potrafisz, to przynajmniej ogranicz picie kawy i herbaty. Wiem, listopadowa aura pod koniec kwietnia nie sprzyja takim wyrzeczeniom. Ale zakładanie od razu, że nic nie da się zrobić, jest błędem.

Da się! Na każdą filiżankę czy kubek kawy lub herbaty, pij szklankę wody. Napoje z kofeiną działają moczopędnie, więc pijąc tylko kawę i herbatę – odwadniasz się zamiast nawadniać. A popołudniową małą czarną, zastąp tak jak ja – sokiem ze świeżych owoców lub koktajlem (w zależności od tego, co uda ci się kupić w barze czy sklepie nieopodal biura; dziś wypiłam sok ze świeżych pomarańczy i poczułam się jak po mocnej espresso).

Krem nawilżający zastąp czymś, co zostawia warstewkę lipidów na powierzchni naskórka, dzięki czemu woda nie będzie umykać ze skóry. Pudry i podkłady matujące (pod warunkiem, że w ogóle ich używasz), niech poczekają na lepszy moment na półce w łazience. Teraz twoja skóra potrzebuje odżywienia i nawodnienia, a nie przesuszenia. Efektem stosowania na odwodnioną cerę preparatów matujących, może być błędne koło pielęgnacji, czyli nadmierna produkcja sebum przez gruczoły łojowe i świecąca się skóra z zaskórnikami i krostkami – to również skutki uboczne pracy w klimatyzacji i przed komputerem.

A teraz, przez najbliższe pięć dni zafunduj skórze maski nawilżające lub odżywcze – kup gotowe w płatku, saszetce lub tubce (do wyboru do koloru), kładź je na twarz przed snem i nie zmywaj, tylko wmasuj pozostałość i połóż się z nimi do łóżka. I jak najwięcej spędzaj czasu na powietrzu, a jak najmniej przed facebookiem czy instagramem. Twoim oczom też się należy odrobina relaksu i chilloutu. Odpoczywaj, śpij osiem godzin dziennie, pij wodę, ruszaj się. Pięknej majówki, bez stresu i pięknej skóry po powrocie do rzeczywistości…