Kat Von D pokochałam za program Miami Ink i jej genialny styl. Rockowy, ale nawiązujący do Pin’up Girls z lat 50. XX wieku. Pełen luz, ale zawsze spójny. Tatuaże – choć sama żadnego nie mam – i tych kilka gwiazdek wydziaranych na twarzy. Jej styl określiłabym antidotum na słodkie, idealne kobietki – laleczki o porcelanowo wymalowanych twarzach z pełnym kontouringiem, modelingiem i strobingiem (niepotrzebne skreślić). Oddech od słodkości. Przerwa w zbyt wyfiokowanych kobietach – bezach tonących w różowo-białym pudrze.
Bo od przybytku może rozboleć głowa. Kiedy kolejny raz oglądam zdjęcia w sieci, na instagramie czy w plotkarskich gazetach, mam wrażenie deja vu. Wszystkie twarze z tym samym niemal makijażem. Każdy ma wystający polik, wąski nosek, wieeeelkie usta i oczy. Sama słodycz. I wtedy pojawia się ona – cała na czarno, ale z wyrazistymi kolorami, nie obawiająca się bieżących masowo trendów. Kat von D, czyli czarna postać w świecie jasnych rozświetlaczy.
Czarne są też opakowania kosmetyków Kat Von D Beauty. Kolczaste jak róże i ćwieki na skórzanej ramonesce i z rozgwieżdżonym monogramem. Nie wspominając o genialnych nazwach, jak podkład Lock – it (nawiązujący do rock it).
Są inne. Jak sama Kat. Ale widziałam i testowałam już tyle makijaży, że musiałyby wykonywać masaż shia-tsu, żebym napisała o nich pean – pomyślałam. Ale korzystając z okazji, że kolekcję Kat Von D wręczał mi guru makijażu, dyrektor artystyczny Sephora Sergiusz Osmański, poprosiłam go krótko: pomalujesz mi oko linerem albo cieniami Kat? Chcę zobaczyć, jak można wyglądać w jej makijażu.
Znamy się tak długo i tak dobrze, że nie musimy robić wielkich wstępów. Sergiusz, który malował mnie do ślubu – nie odmówił.
– Zróbmy hit tej jesieni, czyli całą ciężkość makijażu powieki przenieśmy na tę dolną. Na początek na powieki nakładasz podkład lub korektor rozświetlający na powieki. Następnie podkreślasz linię wodną czarną, najlepiej wodoodporną kredką. Ruchomą powiekę rozświetlasz jasnym cieniem w kolorze masłowego beżu lub nude – jak dziś Base z palety Shade + Light Eye Contour Quad Kat Von D. Pod dolną linią rzęs rysujesz pędzelkiem kreskę w stylu smoky eye kolorem Define w kolorze butelkowej zieleni i robisz efekt ombre dodając jaśniejszego koloru Contour – z tej samej palety. Na koniec malujesz rzęsy czarną maskarą i rozświetlasz wewnętrzny kącik kolorem highlight. Voila – makijaż oka gotowy! – wyjaśnia Sergiusz Osmański.
Przy takim makijażu polecam odwróconą kolejność malowania się. Dopiero, gdy oko jest gotowe, malujesz całą resztę twarzy. Nakładasz podkład na twarz, rozświetlaczem z palety Kat Von D (lub innym) podkreślasz zagłębienie nad łukiem Kupidyna i kości policzkowe i jeśli masz potrzebę – konturujesz policzki i czoło. Jeśli nie – wystarczy podkładem w pudrze Lock-it Kat Von D omieść twarz lub nałóżyć kryjący podkład o tej samej nazwie. I mocny kolor na usta. Dziś akurat pomalowałam je inną nowością z perfumerii Sephora marki Huda Beauty.
A tutaj więcej szczegółów mojego dzisiejszego makijażu, w wydaniu mistrza (natomiast w takiej odsłonie, jaką każda kobieta będzie w stanie odtworzyć).
Najwspanialsze dwa słowa o tym makijażu: prostota i trwałość. Wytrzymał dziś w 30-kilkustopniowym upale w dużym mieście przez cały dzień (bez poprawek). Podkład świetnie kryje, a cienie nie rozmazują się i nie tracą na intensywności. Są idealnie matowe. A najbardziej podoba mi się fakt, o którym nie wspomniałam. To pierwsze kosmetyki do makijażu od dłuższego czasu, które testując nie zraziły mnie zapachem. Kat Von D. prawie nie pachną, więc nie podrażniają wrażliwej skóry. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nie swędzi mnie powieka, pomimo, że wylądowało na niej dziś kilka produktów.
Jeśli więc połączyć: trwałość, brak zapachu, intensywność koloru i rockową oprawę – to najważniejsza premiera makijażowa w tym roku. Polecam!
1 Comment
Pingback: Matowa pomadka, która działa jak balsam? Sprawdzam na własnej skórze! - No Stress Beauty