Viagra pentru femei, cunoscută și sub numele de "flibanserin", reprezintă o descoperire revoluționară în domeniul medical, adresându-se problemelor de disfuncție sexuală la femei. Acest medicament a fost dezvoltat inițial pentru tratarea tulburărilor de dorință sexuală hipoactivă la femei, cunoscută și sub numele de HSDD (hipoactive sexual desire disorder). Principalul ingredient activ al Viagra pentru femei - https://unetxea.org/i/female-viagra-online-fara-reteta-ro.html, flibanserinul, acționează asupra neurotransmițătorilor din creier, în special a serotonină și a dopamină. Acest lucru ajută la creșterea dorinței sexuale la femei care experimentează scăderea libidoului. Utilizarea Viagra pentru femei este destul de diferită față de cea a Viagra pentru bărbați. Trebuie administrată zilnic, pe termen lung, pentru a obține beneficii semnificative, în timp ce Viagra pentru bărbați este administrată pe bază de nevoie, înainte de activitatea sexuală. Este important ca pacientele să fie conștiente de acest lucru și să urmeze cu strictețe recomandările medicului. Cu toate acestea, există anumite precauții și efecte secundare asociate cu utilizarea Viagra pentru femei, incluzând somnolență, amețeli și scăderea tensiunii arteriale. De aceea, este esențial ca pacientele să discute cu medicul lor despre toate riscurile și beneficiile potențiale înainte de a începe tratamentul. În concluzie, Viagra pentru femei reprezintă o opțiune terapeutică importantă pentru femeile care se confruntă cu disfuncții sexuale, oferindu-le posibilitatea de a-și recăpăta plăcerea și satisfacția în viața lor sexuală. Cu toate acestea, consultarea cu un medic este crucială pentru a asigura utilizarea corectă și sigură a acestui medicament.

Przepis na hit świąteczny lub wakacyjny: prosty bit, melodia wpadająca w ucho szybciej niż mucha i atrakcyjna wokalistka lub wokalista. Przepis na hit kosmetyczny: produkty do makijażu, do tego ładne opakowania a na dodatek gwiazda, która je zaprojektowała i które rzeczywiście kojarzą się z jej wizerunkiem. Dlatego do kolekcji Gigi Hadid podchodziłam jak do jeża. Czy słusznie?

Recepta na sukces

Zanim poznałam kolekcję makijażu Gigi Hadid dla Maybelline New York, podziwiałam opakowania w mediach elektronicznych. Są inne niż większość kosmetyków do makijażu: cieliste (lub jak kto woli: nude), matowe, ale z holograficznym logo i proste. Sama Gigi Hadid , która podzieliła kosmetyki na kolekcje New York Glam i California Glow, słynie z bezpretensjonalnego stylu w makijażu i uczesaniu, które są kopiowane przez dziewczyny na całym świecie. I albo nosi makijaż z mocnym okiem i resztą w stylu nude, albo wyrazisty kolor ust i delikatne oko. Ale nie kojarzy się w ogóle ze zbyt dużą ilością produktów do makijażu, warstwami, „contouringami” i całą resztą warstw. Jak na gwiazdę wydaje się jedną z najbardziej naturalnych kobiet w Hollywood (jeśli chcesz więcej przeczytać o naturalnym makijażu, kliknij w ten link Zielony makijaż Boho Green ze składników prosto z natury). Stąd jej wybory, prawdopodobnie zadowolą większość kobiet, które wolą klasykę ponad trendy.

New York Glam jest więc idealną wersją makijażu dla kobiet, które nie przepadają za mocnymi ustami i chętniej podkreślają oko. Z produktów do malowania oczu do testów dostałam jedną rzecz: maskarę. Dwuczęściową, więc spodziewałam się: białej lub bezbarwnej bazy oraz czarnego tuszu do rzęs. A tu niespodzianka! Fiber Mascara Gigi Hadid x Maybelline jest przedziwna. Najpierw nakładasz czarną warstwę tuszu. Następnie go zamykasz i otwierasz drugą część maskary, która wygląda jak szczoteczka oblepiona watą cukrową. I tę „watę” nakładasz na jeszcze mokre od maskary rzęsy. Włókna przyklejają się do pomalowanych rzęs, a ty – nakładasz na nie jeszcze jedną warstwę czarnego tuszu. Naprawdę niezły patent i świetny efekt końcowy. Rzęsy są jak miotły (w pozytywnym tego słowa znaczeniu – wymiatają)! Niestety nie mam eyelinera sygnowanego Gigi Hadid, więc dziś o nim nie opowiem, za to testuję konturówkę w tonacji nude (niestety nie mogę znaleźć nigdzie ani numeru ani nazwy koloru).

Lip Liner Gigi Hadid jest miękka, doskonale rozprowadza się na ustach i można nią pokolorować je i nałożyć błyszczyk. Ale dziś sięgam po pomadkę Color Sensational The Mattes w kolorze GG10 Taura. To cielisty róż z kroplą beżu, który na ustach wygląda mega naturalnie. Pomadka jest matowa, ale kremowa (podobnie jak szminki Sisley, o których pisałam we wpisie Matowa pomadka, która działa jak balsam? Sprawdzam na własnej skórze!). Odżywia i wygładza moje spierzchnięte usta (niestety uczuliła mnie kolejna pasta do zębów i jak tak dalej pójdzie niedługo skończę myjąc je samą szczoteczką) i naprawdę dobrze wygląda. Te trzy produkty widać na zdjęciu i naprawdę dają radę. Szminka wytrzymuje starcie z jedzeniem, a tusz z jazdą na sankach, pryskającym mokrym śniegiem i wiatrem. Co prawda nieco pokruszył się pod koniec dnia na dolnej powiece, ale pandy ani śladu.

Makijaż na poprawę humoru?

Na drugą turę biorę kolejne dwa produkty do makijażu ust. Tym razem z kolekcji California Glow Gigi Hadid. Najpierw obrysowuję kontur ust kredką Lip Liner (niestety również bez nazwy oraz bez numeru) w odcieniu wiśniowej czerwieni. Podobnie jak jej koleżanka z nowojorskiej kolekcji nude, ta kredka miękko się rozprowadza na ustach i ma kremową konsystencję. Nie podkreśla więc przesuszonej skóry, bruzd czy zmarszczek. Natomiast kolor jest tak intensywny, że jeśli się pomylisz – ślad pozostaje z tobą do końca dnia. Wżera się jak tusz w usta i farbuje je na wiele godzin. To oczywiście plus w kwestii trwałości, ale minus jeśli ręka ci zadrży podczas malowania, kiedy na przykład słyszysz: przewiń mnie mamuśku!

Następnie całe usta wypełniam pomadką Color Sensational The Mattes Gigi Hadid x Maybelline, w odcieniu GG23 Khair. To wyrazista czerwień w tonacji koncentratu pomidorowego (czyli złamana kroplą zimnego, ale jednak w stronę ciepłego). Znacznie cieplejsza niż kredka, za to równie mocno napigmentowana i trwała. Ale z tego co widzę, usta można malować samą kredką, albo samą pomadką i też jest dobrze! Oba produkty mają odżywczy skład, więc nie przesuszają cienkiej i delikatnej skóry ust.

Poza wymienionymi i przetestowanymi przeze mnie kosmetykami Gigi Hadid są jeszcze palety cieni, róże do policzków oraz eyelinery. Wszystkie bardzo klasyczne i dalekie od promowanych obecnie trendów (jeśli nie liczyć evergreenów takich jak czerwone usta, makijaż nude czy czarny eyeliner na oku lub czarna maskara na rzęsach – te akurat pojawiają się w każdym sezonie!). Z jednej strony jestem więc pozytywnie zaskoczona jakością i opakowaniami – Maybelline to dobre kosmetyki, ale nie wszystkie maskary czy szminki są równej jakości (kilka maskar mnie bardzo zawiodło), a z drugiej – rozczarowana brakiem fajerwerków.

Produkty te bez wątpienia będą hitem sprzedażowym – oscylują w cenach od 40 – 250 złotych, a wyglądają inaczej i są sygnowane nazwiskiem influencerki i ikony młodego pokolenia Z czy Ż czy Ź (ja chyba jestem z pokolenia X, a już Y się uznaje za dinozaury). Będą też hitem ze względu na to, że klasyka zawsze sprzedaje się najlepiej. Nie mam nic przeciwko klasyce – sama na co dzień chodzę pomalowana dość oszczędnie, ale od święta lubię jak coś się dzieje i jak mnie samej opada szczęka na widok koloru ust w lustrze czy makijażu oka.

Nie twierdzę, że miały być pióra, cekiny i brokaty, ale może chociaż nieco bogatsza gama kolorów? Chyba, że to dopiero gra wstępna i kiedy już dziewczyny oszaleją na punkcie wyborów Gigi Hadid, ta podprogowo będzie namawiać je na błękitne usta czy lawendowe brwi. Chociaż od takich odjazdów są kosmetyki Kat Von D czy MAC i może nie ma co mieszać ludziom w głowach…

Tak czy owak, czy wiesz, że trendy na wiosnę i lato znów zachęcają do używania błyszczących pomadek, balsamów i błyszczyków do ust? Ciekawe co na to fanki matowych szminek, które na dobre rozgościły się na półkach z kolorówką i na ustach wszystkich fashionistek. Ja akurat lubię zmiany, więc nie ulegnę ani trendowi na blask ani na mat. Wydaje mi się, że każda z nas powinna dobierać wykończenie makijażu do swojej urody, plus bez dwóch zdań – do nastroju. Jeśli nie chcesz, żeby cały świat lampił się na twoje usta, nie nakładaj czerwonej szminki – takiej jak Khair na zdjęciu poniżej;) Jest bardzo widoczna i pozostaje ze mną przez cały dzień. A jeśli dodałabym do takiego koloru na ustach czegoś mocnego na oku, myślę, że byłaby to już przesada – budzi się we mnie konserwa? – chociaż to naprawdę zależy od dnia i nastroju. Może więc spokojna, stonowana kolorystyka Gigi Hadid nie jest taka zła? Ciekawa jestem jeszcze jakości podkładów i cieni do powiek. Póki co Gigi dostaje u mnie duże propsy za jakość, opakowania i trwałość i minusa za przewidywalność marketingową. A mówi się, że kto nie ryzykuje ten nie pije szampana (chociaż ta dziewczyna może się kąpać codziennie w Dom Perignon i się nad takimi bzdurami jak ja nie zastanawiać).