Rytuał pielęgnacyjny twarzy, jak w ekskluzywnym spa? Kosmetyki Eisenberg Paris zaskakują jakością, nieprawdopodobną wydajnością i działaniem. Testuję je już od jakiegoś czasu i postanowiłam trochę o nich opowiedzieć. Bo warto!
Dawno, dawno temu, kiedy zaczynałam pracę w magazynach kobiecych, poznałam markę Eisenberg Paris. Pierwsze produkty, które miałam okazję przetestować były kremami ochronnymi przed słońcem – marka, która powstała w Monte Carlo właśnie z nich wówczas słynęła. Zaskakiwały nie tylko luksusowe biało – złote opakowania, ale przede wszystkim konsystencje. Jedna kropla kremu Eisenberga zastępuje łyżkę innych, całkiem niezłych kremów marek konkurencyjnych. I jest bogactwem składników aktywnych. To wiedziałam już wtedy, jako dwudziestokilkulatka, ale wydawało mi się, że dla osoby walczącej z trądzikiem, rozszerzonymi porami i przesuszoną skórą to nie jest odpowiednia pielęgnacja. A dziś? Szaleję za nią. Może dlatego, że przetestowałam kilka cystern różnych kremów, serum i smarowideł, a możliwe, że do niej dorosłam. I czuję, że moja skóra jest warta takiej pielęgnacji, która nie dość, że nie robi jej krzywdy, to sprawia, że wyglądam coraz lepiej. Które z produktów Eisenberg Paris polecam i w których się zakochałam?
Więcej niż demakijaż
Od lat nie używałam mleczek i śmietanek kosmetycznych. Przyzwyczajona do wody micelarnej, byłam przekonana, że to ten typ demakijażu, który mi w zupełności wystarcza. Później pokochałam oczyszczające olejki, o czym więcej można przeczytać w tym artykule Które kosmetyki mogą zatykać pory? Na widok mleczka Eisenberg Paris uniosłam więc brew zakładając, że nie jest kosmetykiem dla mnie z uwagi na rozszerzone pory i problemy z zaskórnikami. I przyznaję, że się myliłam. Po nałożeniu na skórę twarzy, powieki i rzęsy mleczka Soin Velute Demaquillant Hydratant Eisenberg Paris, zachowuję się zupełnie inaczej niż kiedy zmywam skórę płynem micelarnym. Nie pocieram skóry wacikiem, ale wykonuję masaż, żeby lipidy z mleczka połączyły się z resztkami sebum i makijażu. Dopiero po wmasowaniu produktu w skórę, chwytam wacik i zdejmuję nim delikatnie pozostałość. Skóra nie piecze, oczy nie szczypią – to był zwykle mój główny problem z innymi mleczkami. Twarz i szyja pozostają miękkie i nawilżone. Pudrowy zapach (dość podobny dla całej linii) działa mega relaksująco. Wszystko w tym kosmetyku woła: zwolnij i daj sobie czas.
Natomiast numerem jeden w oczyszczaniu jest delikatny żel do mycia twarzy, pachnący orzeźwiająco (z nutą cytrusów). Po zmyciu makijażu mleczkiem, nakładam Gel Nettoyant Demaquillant Eisenberg Paris na suchą skórę (2-3 pompki) i wmasowuję bez obaw nakładając również na powieki, brwi i rzęsy. Nie piecze, nie szczypie i nie wywołuje podrażnień, co u mnie jest rzadkością. Następnie zmywam go wodą i dzieje się coś, co można porównać tylko z wizytą u kosmetyczki. Skóra jest niesamowicie oczyszczona, a przy tym nawilżona. Pory dużo węższe. A twarz i szyja w dotyku tak miłe, jak u mojej 2,5 letniej Bianki. Szok! Ten produkt był ze mną przez cały wyjazd wakacyjny i ratował moją skórę oczyszczając ją z resztek filtrów i kremów po opalaniu. Przygotowywał ją rano i wieczorem do przyjęcia pielęgnacji. Nigdy nie miałam tak gładkiej i oczyszczonej skóry bez wizyty w spa, jak podczas „romansu” z tym żelem. Jest to jeden z najlepszych produktów do oczyszczania, jaki kiedykolwiek miałam okazję testować. Zużyłam już 1/4 opakowania, ale pokochałam go tak mocno, że na jednym na pewno się nie skończy!
Ultradelikatny krem pod oczy
Po 25 roku życia – wcześniej nie ma takiej potrzeby – warto oprócz kremu nawilżającego i z filtrem, wprowadzić do pielęgnacji dwie rzeczy. Witaminę C (w serum, kremie, albo mgiełce) oraz krem pod oczy. W moim przypadku i jeden i drugi produkt sprawia mojej skórze trudność. Witamina C zwykle oznacza u mnie totalny wysyp przez kilka pierwszych tygodni (chodzę obsypana krostami, jak nastolatka z trądzikiem), natomiast większość kremów pod oczy jest nierealnie podrażniająca moje skłonne do zmian atopowych powieki. Efekt: zwykle nie używam ani jednego, ani drugiego produktu dłużej niż kilka dni. Poddaję się, robię przerwę i staram się do nich za jakiś czas powrócić, żeby jak bumerang przeżyć to samo. Koszmar.
Dlatego, kiedy Monika Klimczak, która przetestowała w życiu jeszcze więcej kremów niż ja – ma dłuższy staż w branży urodowej – poleciła mi krem pod oczy Eisenberg Paris, postanowiłam go sprawdzić na własnej skórze. Monika miała podobny problem do mnie i nawracające podrażnienia skóry na powiekach i wokół oczu. Creme Contour Des Yeux & Levres Eisenberg Paris jej nie podrażnia i jak się okazało – mnie również nie! Ma bardzo przyjemną kremową, ale lekką konsystencję, genialnie się rozprowadza pod okiem. Można go używać pod makijaż bez ryzyka pandy pod okiem. I można też go wklepywać w cienką i delikatną skórę wokół ust. Napina, wygładza i rozświetla. A w dodatku jest superwydajny, bo wystarczy mała kropla na skórę pod lewym i prawym okiem!
Eliksir odmładzający i rozświetlający
Jeśli podobnie jak ja masz lub miewasz skórę mieszaną, znasz jej podstawową wadę. Albo jest w stronę przesuszenia, albo –zbyt intensywnej produkcji sebum. Najgorzej, jeśli występuje komplet i masz bardzo suchą, a nawet przesuszoną skórę, która wariuje i z tego przesuszenia zaczyna gwałtownie produkować sebum i zapychać pory. Właśnie z tego względu wybór kremu do pielęgnacji twarzy nie jest najłatwiejszym zadaniem. Powinien nawilżać, ale nie obciążać. Nie zatykać porów, ale też dawać skórze warstwę ochronną, która zabezpieczy ją przed odparowywaniem i nadmierną utratą wody z naskórka. To i jeszcze więcej potrafi złoty żelowy Elixir De Jeunesse Eisenberg Paris.
Produkt ten jest ultralekki, ale masz wrażenie, że pozostawia na skórze coś w rodzaju ochronnej warstewki – nie masz uczucia wysuszonej skóry na wiór, jak po niektórych kremach czy serum do pielęgnacji skóry mieszanej. Obłędnie rozświetla dzięki zawartości złotych drobinek i działa przeciwzmarszczkowo, jak wszystkie produkty z linii Trio Moleculaire Eisenberg Paris. I według moich i mojej skóry potrzeb w zupełności wystarcza mi jako letnia pielęgnacja. Na niego nakładam tylko krem BB i wychodzę z domu szczęśliwa, że nie noszę kilku kilogramów czegoś co mogłoby moją skórę obciążać. Uwielbiam to złotko i jest moim hitem!
Pielęgnacja „na bogato”
Ostatnim produktem, do którego stosowania musiałam się odrobinę przełamać i przekonać (z uwagi na jego kosmiczną, jak na moją kieszeń cenę 1000 zł za słoiczek), jest złoty krem Energie Or Soin Jour z linii Trio Moleculaire Exellence Eisenberg Paris. Zawiera proteiny jedwabiu i molekuły złota. A także bogactw innych składników, które dają skórze zastrzyk energii – jak sama nazwa produktu wskazuje. Podobnie jak jego „koledzy” z linii Trio Moleculaire jest nieprawdopodobnie wydajny. Wystarczy kapka tego kremu, żeby nawilżyć, napiąć, ozłocić i chronić skórę przed stresem oksydacyjnym. Na lato jest według mnie zbyt bogaty i odżywczy dla takiej skóry jak moja (mieszana z odchyleniem w stronę tłustej), natomiast jesienią do szarej polskiej rzeczywistości będzie moim antydepresantem. Zastępuje bazę wygładzającą i rozświetlającą pod makijaż. Stosując Energie Or, zyskujesz więc kilka rzeczy w jednym: ujędrnienie, witalność, blask i ochronę przed szkodliwymi czynnikami wywołującymi starzenie się skóry.
Po 1,5 miesiąca stosowania całej tej linii, przyznaję, że to jeden z tych kilku razy, kiedy się nie zawiodłam na luksusie. Einsenberg Paris to kosmetyki z wyższej półki cenowej, ale ich jakość nie pozostawia wątpliwości. Mam czystą, nawilżoną i promienną cerę. Wyglądam jakbym się zakochała (oczywiście w moim mężu i w złotym eliksirze;)) i nie potrzebuję chodzić na zabiegi. Do całości mojej rutyny pielęgnacyjnej włączam tylko raz w tygodniu maskę z glinką i nic złego ze skórą się nie dzieje – poza tym, że wygląda coraz lepiej! Atopowe zmiany zniknęły, krostki pojawiają się tylko raz w miesiącu na linii żuchwy – to podobno znak charakterystyczny, że przekroczyłam magiczną linię 30 plus, a pory – znacznie zmniejszyły. Na co dzień nie muszę nawet stosować podkładu, bo złotko w żelu lub kremie (w zależności od temperatury za oknem), wykonuje całą robotę i moja cera prezentuje się świeżo i promiennie. Nawet wtedy kiedy jestem niewyspana.
2 komentarze
Pingback: Sposób na nawilżenie i dotlenienie skóry? Test linii Hydragenist Lierac - No Stress Beauty
Pingback: Wypełnianie zmarszczek bez igły. Test szwajcarskich preparatów Fillerina - No Stress Beauty