Siarczystym temperaturom około 30-stu i więcej stopni i ostremu słońcu zawdzięczamy: szybsze przetłuszczanie cery, włosów, powstawanie niedoskonałości, obrzęki i wiele innych ciekawostek, które wcale nie są #hot ani #sexy. Jak radzić sobie w upały, żeby zachować twarz i ciało w formie?
Ciepło – zimno
Oczywiście najlepszym znanym mi sposobem na dni, kiedy słupek rtęci chce wybuchnąć, jest pływanie, a raczej polegiwanie na materacu w basenie. Jeśli podobnie jak ja zamiast basenu, możesz co najwyżej zaliczyć wannę i to dopiero wieczorową porą, z pewnością uznasz tę radę za bezczelną. Ale nie oszukujmy się, przy 30-kilkustopniowych upałach nikt nie jest w stanie działać i myśleć racjonalnie, chyba, że spędza 12 godzin dziennie w klimatyzowanym pomieszczeniu. Natomiast z pewnością skutkiem ubocznym takiego zasiedzenia w klimie będzie zapalenie zatok w związku z potężnym szokiem termicznym wywołanym różnicami temperatur.
Jeśli więc po pierwsze, nie leżysz teraz w basenie, na rajskiej plaży z turkusowym morzem (tudzież nawet polskim z sinicami czy nadwiślańskim pytonem) a także nie siedzisz w klimie ze względów zdrowotnych lub innych, skorzystaj z moich porad. Sprawdzam je na sobie samej i niektóre naprawdę działają (te, które są do dupy również opiszę i wyjaśnię, dlaczego).
Żeby się ochłodzić, musisz przygotować się dzień wcześniej. Wpakuj do lodówki – poza butelką wody mineralnej do picia – kilka akcesoriów urodowych, a nie pożałujesz. Moim ostatnim odkryciem są wałki jadeitowe (które obiecuję opisać na blogu dokładniej, z instruktażem jak ich używać). Moje pochodzą ze strony tcmsklep.pl, a oryginalnie z Chin. W sieci opisywane jako źródło odmładzania, według moich obserwacji są z pewnością źródłem ochładzania. Wymyty wałeczek trzymasz na drzwiach lodówki, a po jej otwarciu wykonujesz nim (na oczyszczonej uprzednio skórze) chłodzący masaż. Drenuje, poprawia mikrokrążenie – co widać, bo cera jest lekko zaczerwieniona. Jego mniejsza końcówka genialnie rozjaśnia skórę pod oczami i zmniejsza obrzęki.
Oprócz wałków w lodówce trzymam również (w razie kataklizmu, moja rodzina spożywałaby jedynie produkty kosmetyczne) Ultranawilżająca Mgiełka na Dzień Dobry Hydragenist Lierac, o której więcej przeczytasz w Sposób na nawilżenie i dotlenienie skóry? Test linii Hydragenist Lierac Po rozpyleniu jej na twarzy wklepuję ją opuszkami palców, piję kawę i budzę się do życia.
Natomiast mgiełka służy do rozprasowania wygniecionej przez noc i poduszkę twarzy i dekoltu, a pod oczy przydaje się coś więcej. Totalnym hitem są płatki pod oczy. Testuję naprawdę różne ale totalne są płatki H2O Infusion Yonelle. Rozjaśniają, napinają i robią coś niesamowitego ze śliwkami pod moimi oczami. Nie muszę po nich sięgać po korektor! Ale na równi kocham złote żelowe płatki Gel Eye-Masks Prepwork Arbonne. Mają nieco mniejszą powierzchnię, ale cudnie otwierają zmęczone gorącą nocą, o poranku – oko.
Tyle z porannego chłodzenia, które poprawia mikrocyrkulację krwi i limfy, dzięki czemu znikają zastoje, poprawia się koloryt skóry i twarz wygląda na bardziej wypoczętą. Natomiast w lodówce w pracy, trzymam niezastąpiony cytrusowy Primer Water Smashbox. To geniusz nawilżenia, chłodzenia i orzeźwienia. Uwielbiam zarówno ten cytrusowy, jak i ogórkowy (wiem, że w sprzedaży jest jeszcze jeden z wodą kokosową).
Nogi w górę!
Idealną aktywnością letnią porą – zwłaszcza przed pracą o poranku – jest pływanie. Woda ochładza, tonizuje, orzeźwia i nie powoduje przegrzewania się w upalne dni, w przeciwieństwie do biegania, jazdy na rowerze, itd. Natomiast w ogóle ruch doskonale poprawia metabolizm we wszystkich komórkach (w tym skóry), przyspiesza drenaż limfatyczny i przynosi ulgę. Jeśli więc tylko masz szansę rano zrobić coś dla ciała, nie rezygnuj. To działa!
Osoby aktywne i regularnie uprawiające sport mają znacznie mniej problemów z obrzękami na stopach czy łydkach. Jeśli akurat nie pływasz na desce surfingowej, nie latasz kite’em czy nie oddajesz się wspinaczce wysokogórskiej tylko zaiwaniasz przez zatłoczone i zapocone miasto, żeby dotrzeć na czas, kiedy tylko masz ku temu sposobność, zadzieraj nogi wysoko. Oczywiście tylko jeśli masz zamknięte biuro, a nie na widoku.
Idealnym sposobem na obrzęki poza wspomnianą aktywnością oraz ustawianiem kostek powyżej linii kolan (wówczas wszelkie zastoje spływają do węzłów chłonnych i nie tworzą się bolesne i nieestetyczne buły wokół stóp) jest używanie wspomagania. Poza kwestiami zapachowymi – spocone stopy niezależnie od ich płci są wyjątkowo paskudnym mankamentem, który psuje jakiekolwiek wrażenie na temat drugiej osoby – stopy warto chłodzić również ze względu na zapobieganie zastojom i obrzękom.
Sposób? Żelowe kremy lub żele z chłodzącym pakietem składników, jak mentol, mięta pieprzowa, sosna czy rozmaryn. Wspaniałe są kosmetyki leczniczej marki Gehwol (jak np. Balsam Odświeżający i Chłodzący czy dezodorant ziołowy). Powodują przyjemne chłodzące mrowienie w stopach i dosłownie zdejmują z nóg uczucie ciężkości. Świetna jest też linia Glam Feet polskiej marki Herla. Eukaliptusowy żel-krem działa przez kilka godzin. Nawet jeśli wsadzisz nogi pod prysznic, poczujesz intensywne mrowienie.
Takich produktów można używać kilka razy w ciągu dnia – szczególnie tych w spreju lub o formule, tzw. kremu w spreju. Natomiast przed zastosowaniem polecam najbardziej banalne umycie stóp w umywalce zwykłym mydłem w letniej wodzie. A wieczorem, kiedy oglądasz ulubiony serial lub styrana siedzisz i tracisz wzrok przy tabelkach excela lub 1500 mejlach od szefa, do zwykłej miski (lub niezwykłej, jeśli tylko taką posiadasz – ja np. swoje stopy myję i moczę w koszu na pranie, albo dziecięcej wanience) nasyp chłodzącej soli do kąpieli stóp (Gehwol ma obłędną, która pachnie przepięknie). Opcjonalnie, wrzuć do letniej wody 5 kostek lodu, kilka listków rozgniecionej mięty lub plastry zielonego ogórka – nie, to nie przepis na mojito – i zanurz stopy w tej przyjemnej miksturze. Ulga nie do opisania! Polecam zwłaszcza biegającym na obcasach paniom elegantkom lub tyrającym jak wół matkom-Polkom, które cały dzień zasuwają przy swoich słodziakach.
Na deser warto wklepać, a najlepiej wmasować regenerujący krem, albo krem z mocznikiem. Może zawierać olejki eteryczne, które spotęgują jeszcze efekt chłodzenia. To naprawdę działa i nie jest bujdą. Kiedy położysz się spać z wypoczętymi stopami, będą w znacznie lepszej formie o poranku. Nie da się też ukryć, że kluczowy jest wybór wygodnego obuwia. Jeśli pomimo zabiegów będziesz wciskać stopy w niewygodne wąskie lub wysokie jak cholera buty, nie oczekuj, że stopy będą wyglądać jak z reklamy rajstop Calzedonia. Nie ma cudów.
Pełnia świeżości
Każdy chciałby być przez cały dzień pachnący jak po wyjściu spod prysznica, ale to możliwe tylko w komediach romantycznych, albo książkach o Greyu. W prawdziwym świecie ludzie pocą się i bywa, że brzydko pachną, a nawet śmierdzą. Oczywiście na zapach potu ma wpływ wiele różnych czynników. Od tych związanych z płcią – sorry, ale faceci mają więcej gruczołów potowych niż kobiety – poprzez te związane z predyspozycjami osobniczymi: to, że twoja siostra się nie poci, nie znaczy, że ty też nie, nie wspominając o diecie – jeśli pożresz cebulę na śniadanie, nic dziwnego, że przy 30 stopniach paruje z każdego pora w twojej skórze i zabija smrodem – na higienie kończąc. Nie da się ukryć, że osoby, które myją się więcej niż raz dziennie są bardziej pachnące, niż te, które myją się raz w tygodniu.
Skóra u osób czystych, nie śmierdzi. I już. A jeśli jest odwrotnie, warto zbadać hormony i udać się na test nadpotliwości (polega na posmarowaniu skóry jodyną, a następnie posypaniu mąką; w miejscach gdzie gruczoły potowe są nadaktywne, mąka stanie się po chwili czarna i właśnie tam warto ostrzyknąć skórę botoksem, który paraliżuje nerwy i blokuje wydzielanie potu na wybranych fragmentach skóry, jak pachy, stopy, dłonie czy twarz).
Nie bez znaczenia jest też wybranie idealnego antyperspirantu/dezodorantu. Kwiatki spod pachy to niekoniecznie to, co ma zapobiec przykremu zapachowi. Przetestowałam naprawdę wiele dezodorantów i nie będę ściemniać – nie wszystkie działają, a najlepsze dla mnie są akurat te najtańsze… Cóż. Sprawdzalam całą wiosnę i egzamin najlepiej zdał ałun, czyli naturalna sól glinu Earth Salt Sense & Body, Rexona w sztyfcie lub kremie oraz cytrusowy antyperspirant w kremie, typu roll-on Activ Ziaja. Genialnie działają też te z wyższej półki, jak Clinique, Eisenberg. Kompletnie rozczarowują mnie dezodoranty w kulce Garnier – poparzone pachy i uczulenia, Vichy – spocone, mokre i brzydko pachnące pachy (a wiem, że wiele osób za nim szaleje), czy Nivea.
Wnioski? Każdy powinien dezodorant wybierać na własną rękę, a raczej pachę i przypasować zarówno formę (sprej, atomizer, sztyft czy roll-on), skład (dwie genialne dermatolożki, dr Maria Noszczyk i dr Ewa Skulska przyznały, że tylko sole glinu blokują działanie gruczołów potowych) – bardziej lub mniej naturalny, jak i zapach według tego, co lubi. Ponieważ ja nie lubię mokrych pach, nie przepadam za wymienionymi wyżej produktami i stosuję antyperspiranty, które na mnie naprawdę działają!
Do odświeżenia się w ciągu dnia lub o poranku w upalne dni, uwielbiam „kolońskie” perfumy Jo Malone London. Najpiękniejszy jest klasyk Lime Basil & Mandarin oraz limitowany najnowszy w zielonym flakonie Tropical Cherimoya JML. W mgiełce cytrusowo kwiatowej zanurzam się cała i zawsze mam ze sobą przynajmniej jeden zapach w torbie, żeby się w ciągu dnia odświeżyć – nie wspominając o „dyżurnych” dezodorantach i zapachach, które trzymam w biurze. Nie wyobrażam sobie przez cały dzień czuć się świeżo bez używania perfum, albo choćby nawet lekkich mgiełek.
W upały natomiast nie sprawdzają się: zbyt bogate konsystencje balsamów, maseł do ciała lub gęstych kremów do twarzy – nie polecam ich o żadnej innej porze niż wieczór, pudry i kosmetyki o pudrowej konsystencji – zamieniają się na twarzy w twaróg. Beznadziejnym pomysłem jest używanie tłustych kremów do stóp czy rąk – przykleisz się do nich. Nie stosuj wód termalnych jeśli masz tłustą skórę – w upał rozpulchni jeszcze pory i zrobi na twarzy teksańską masakrę piłą mechaniczną. Zapomnij o ciężkich kjastrowatych podkładach – z tego samego powodu. I o zbyt dużej ilości warstw czegokolwiek na twarzy. Pozostaw tylko krem BB, szczyptę bronzera, a charakter makijażu wzmacniaj albo wodoodpornym linerem, albo mocnym kolorem szminki. Jakiekolwiek próby konturingu zamienią się przy takich temperaturach jak dziś w porażkę. Zapamiętaj tych kilka sposobów i ciesz się latem – tak szybko odchodzi:)
Comments are closed.