Pielęgnacja, która zmienia skórę i przynosi szybkie efekty. Tak przeczytałam o kosmetykach Sunday Riley na stronie internetowej marki przygotowując się do wywiadu z ich założycielką. Zdradziła kilka patentów na piękną skórę, którymi mam plan się tutaj podzielić.
Pielęgnacja z mocą
Pielęgnacja, która zmienia skórę? Byłam pewna, że to chwyt marketingowy. Ale przyznaję, że Sunday Riley to pierwsze produkty o tak szybkim i genialnym działaniu, które pomimo wysokich stężeń składników aktywnych – nie wywołują podrażnień (może dlatego, że sama Sunday cierpi na problemy z egzemą i dba aby w składzie znalazło się wszystko, co łagodzi). Na czym polega fenomen tej marki? Sunday Riley w niedzielnym live, powiedziała, że jej kosmetyki to połączenie najlepszych komponentów i osiągnięć nauki z botaniką (naturalnymi ekstraktami), która je równoważy.
Znajdują się w nich zarówno: retinol, kwas salicylowy, glikol, 15 proc. witamina C, jak i olejek z chabra bławatka lub ekstrakty z jagód. Sunday Riley nie są perfumowane sztucznymi komponentami, a pachną jak kojąca zmysły aromaterapia, mają obłędne konsystencje i zawierają komplet składników, które przedłużają młodość skóry. Brzmi jak reklama? Pewnie dlatego, że jestem pod ich totalnym wrażeniem. Nie uczulają, nie podrażniają, koją i pielęgnują skórę w sposób nieprzyzwoicie przyjemny. Namacalny, dotykowy, skłaniający do zabawy w pielęgnacyjne rytuały. Które produkty są godne uwagi?
Pielęgnacja w olejkach
Jeśli miałabym wskazać jeden produkt z portfolio Sunday Riley (dostępne na sephora.pl), który warto by mieć i którego nie da się porównać z niczym innym, byłyby to z pewnością olejki. Są one jak wspomniała Sunday tłoczone na zimno, żeby zachować jak najwięcej wartościowych dla skóry składników. Każdy z nich ma inny kolor (ja testowałam 3: Juno, Lunę i U.F.O., ale jest jeszcze olejek C.E.O. Glow Oil, którego nie miałam okazji poznać) i inne przeznaczenie.
U.F.O. Sunday Riley pokochają wszystkie osoby z cerą tłustą, z tendencją do łojotoku i niedoskonałości. Za jego ufoludkową, niepoprawioną zieleń odpowiedzialny jest olejek herbaciany i olejek z czarnuszki, które oczyszczają skórę i zapobiegają powstawaniu niedoskonałości. Olejek zawiera też 1,5 % kwas salicylowy, który wysusza krostki, działa antyseptycznie i obkurcza pory. Trądzik nie ma szans. Co jest widoczne i namacalne – w lustrze i na zdjęciach. To suchy olejek, więc bez obaw – skóra się po nim nie świeci a kolor po nałożeniu – znika.
Genialnym kosmetykiem na noc i alternatywą dla drażniących preparatów z wit. A jest Luna Sunday Riley – granatowy olejek z estrem retinolu i niebieskim wrotyczem (oraz azulenem), a także niemieckim rumiankiem. Po nałożeniu na skórę olejki eteryczne z Luny parują i obłędnie pachną. Zmysły ukojone, skóra rozpieszczona. A o poranku jest bardziej jędrna, gładka, promienna. Najbardziej genialny kosmetyk na noc, jakiego kiedykolwiek używałam.
Juno, czyli żółty olejek w cieniowanym flakoniku to bogactwo antyoksydantów. Zawiera tłoczone na zimno olejki z nasion jeżyn, borówek amerykańskich, żurawiny, malin, dzikiej marchwi, czarnuszki, winogron i nasion brokuła. Bogaty w kwasy omega-3-6-9 obłędnie rozświetla skórę i chroni przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi. Sunday Riley poleca go dodawać do kremu lub podkładu, żeby osiągnąć efekt glasskin.
Pielęgnacja odmładzająca
Pielęgnacja Sunday Riley jest bogata w składniki aktywne, które zmieniają jakość skóry i działają z jednej strony odmładzająco – redukując skutki upływającego czasu jak zmarszczki czy przebarwienia, z drugiej – prewencyjnie, zapobiegając efektom działania czynników środowiska (a także wolnych rodników). Jednym z hitów marki jest preparat Good Genes (w Polsce dostępna wersja z kwasem glikolowym i opuncją figową, w Stanach dwie wersje, w tym jedna z kwasem mlekowym). Założycielka marki, Sunday Riley poleca nakładać go przynajmniej raz dziennie na skórę, choćby na dzień. Natomiast koniecznie zabezpieczyć skórę wysokim filtrem SPF.
Jak działa Good Genes? Jego wersja z kwasem glikolowym – jak gumka do wymazywania porów. Rewelacyjnie zmniejsza, obkurcza i wygładza i jest jak twierdzi sama Sunday jej przepisem na skórę pełną promiennego blasku. Akurat ja nakładam go na noc, bo mam dość wrażliwą, reaktywną skórę a także podatną na zaczerwienienia.
Co ze składników aktywnych poleca Sunday Riley? Witaminę C – co nie byłoby odkrywcze, gdyby nie fakt w jaki sposób ją stosuje. Sunday Riley, nakłada Serum z 15% wit. C C.E.O. na noc (a także na dzień). Na całą twarz i skórę powiek tuż pod łukiem brwiowym. Powód? Witamina C jest promotorem wytwarzania kolagenu w skórze, a najlepsze procesy regeneracyjne zachodzą w organizmie właśnie nocą. W ciągu dnia skóra musi chronić się i zwalczać wiele czynników zewnętrznych, a nocą w czasie snu jest nastawiona na odnowę. I właśnie dlatego Sunday Riley sięga po ten preparat także wieczorem. A także dodaje do niego olejku C.E.O. Glow z wit. C i kurkumą. Co jest wybitnie rzadkie w przypadku mojej cery – C.E.O. to jeden z niewielu kosmetyków z wit. C, który mnie nie uczula. Pięknie rozświetla i pobudza skórę.
Pielęgnacja z efektem „wow”
Dlaczego warto poznać kremy, serum , olejki Sunday Riley? To produkty, które działają jak dobrze zaprojektowane do typu cery zabiegi w gabinecie dermatologicznym. Czyli po pierwsze – dają długoterminową poprawę w jakości skóry: zwiększa się ilość kolagenu, spłycają zmarszczki, zmniejszają przebarwienia, zwężają pory. A po drugie – efekt działania widać natychmiast. Tuż po użyciu. Dowód? Rozświetlający krem do twarzy z papainą, kwasem hialuronowym i alfa-arbutyną Tidal Sunday Riley. Zawiera pigmenty, które tuż po zastosowaniu dają efekt promiennej, gładkiej skóry. A enzymy z papai, alfa-arbutyna i kwas hialuronowy dbają o poziom nawilżenia, wygładzenia i rozświetlenia w dłuższej perspektywie.
Drugi przykład? Krem pod oczy Auto Correct. Jeden z najlepszych jakich w życiu używałam! Zawiera kofeinę, arbutynę i wyciąg z kasztanowca. Słowem zbawienne składniki dla osób, które cierpią z powodu sińców pod oczami lub obrzęków. A oprócz tego Auto Correct zawiera rozświetlające pigmenty, które działają jak lustereczka odbijające światło. Momentalnie skóra wygląda na wypoczętą. Sunday Riley radzi krem pod oczy nakładać na sam koniec pielęgnacji, żeby wzmocnić efekt glow. Ekspertka nie nosi na twarzy grama podkładu, a jej cera jest obłędnie gładka i świetlista.
Pielęgnacja z przesłaniem
Pielęgnacja, której działanie nie kończy się na samych obietnicach. Tak w skrócie opisałabym Sunday Riley. Pierwszym produktem, po który sięgnęłam był bowiem tonik matujący. Zaskoczyło mnie, że jest w formie lekkiej żelowej emulsji, że nie muszę do jego aplikacji używać wacika, a mogę go wmasować w skórę. Co więcej zielony Martian – naprawdę działa, jak obiecuje. Matuje skórę i pięknie przygotowuje ją do przyjęcia kolejnych kroków pielęgnacji.
Podobne wrażenie odniosłam zmywając po raz pierwszy makijaż cudowną pastą – balsamem Blue Moon SR. Ma konsystencję masła kakaowego, chociaż nieco lżejszą. Nakłada się go na całą pomalowaną twarz (także powieki i rzęsy), wmasowuje w skórę. Drobiny naturalnych cukrów delikatnie złuszczają martwy naskórek, a masło moringa i kakaowe usuwają wszelkie zanieczyszczenia. Po wmasowaniu preparatu, zmywam go zanurzonym w ciepłej wodzie ręcznikiem. Wrażenie jakbym była na zabiegu w spa! Oczywiście do cery tłustej rekomenduje się taki zabieg jako krok numer jeden w oczyszczaniu. Następnie warto skórę przemyć żelem do zmywania wodą.
Jeśli nie na dzień matki, który jest dziś, polecam – zrób sobie dzień dziecka i spraw któryś z produktów Sunday Riley. Moja skóra z dnia na dzień wygląda po ich stosowaniu lepiej, a pielęgnacja jest taką przyjemnością, że poświęcam jej więcej uwagi niż kiedykolwiek!
Comments are closed.