Kosmetyki do ciała FiTLab to linia, która ma być wsparciem dla treningów lub ich uzupełnieniem. Zawierają nowoczesne formuły, w ponad 93% stanowią je składniki naturalne i nie obiecują niemożliwego. Przekaz marki Anki Dziedzic jest jasny i czytelny: wspomagają ciała osób aktywnych i są „przedłużeniem” treningu. Nie zrobią za nikogo 100 brzuszków czy 50 pompek. Jakie są w praktyce?

Kosmetyki zamiast treningów? Na to nie dam się po 20 latach w branży nabrać. W listopadzie, kiedy osiągnęłam zero absolutne samopoczucia i dotknęłam tak zwanego jądra ziemi, postanowiłam pójść na trening boksu dla kobiet. Pisałam o tym niedawno w Brzuch pępkiem świata? Czy źródłem kompleksów? Na treningach okazało się, że wracają nie tylko endorfiny, ale przypominam sobie i ciału o pewnych mięśniach, a o istnieniu innych – właśnie się w wieku 39 lat dowiaduję. Doznałam też olśnienia na temat możliwości swojego ciała i tego, jak w tak krótkim czasie i przy wykonywaniu dwóch treningów tygodniowo zmienia się pod kątem kondycji fizycznej, jak i samej formy. Pupa się podniosła, brzuch wysmuklał, talia się zaznaczyła, a na samej górze ciała pojawił się zarys ukształtowanych ramion. A gdyby tak olać zimę i dodać do tego czegoś mocniejszego, co ujędrni skórę? To zabrzmiało jak cel na kolejne zgniłe tygodnie i miesiące, które w dalszym ciągu przypominają niekończący się listopad. I tak poznałam kosmetyki FiTLab Anki Dziedzic. Nie ćwiczą za mnie, ale kontynuują moje wysiłki.

Pianka i Anka

Kosmetyki FiTLab zdobią zdjęcia Anki Dziedzic. Jest szanowaną trenerką sportową, blogerką i mamą. A ja miałam przyjemność przeprowadzania z nią wywiadu wiele lat temu, podczas mojej pracy w naTemat.pl. Anka Dziedzic ma piękne ciało, naturalną twarz z promiennym uśmiechem i skórę 20-latki. Chcę mieć choć w połowie tak jędrne ciało, więc uparcie chodzę na treningi, ale zauważyłam, że im mocniej się pocę (mam wrażenie, że z treningu na trening coraz mocniej), tym gorzej wygląda moja cera. Gruczoły łojowe pod wpływem temperatury zaczynają nadprodukcję sebum, a mieszanka potu, kurzu i resztek kosmetyków (nie zawsze zdążę zmyć przed treningiem makijaż) – zatyka pory. Dlatego pierwsze o czym marzę po zakończeniu boksu, to o wzięciu prysznica i umyciu twarzy. Jest zaczerwieniona, więc szukam czegoś co przyniesie ukojenie. Pianka Do Mycia Twarzy 4X FiTLab doskonale oczyszcza skórę, a przy tym jej nie przesusza. Pozostawia niemal nie wyczuwalną warstewkę nawilżenia. To zasługa zawartości hydrolizowanego owsa i aloesu. Twarz, szyja i dekolt są po niej gładkie i gotowe do przyjęcia wieczornej pielęgnacji. Ja na treningi pozwalam sobie jedynie wieczorem. W ciągu dnia mam zbyt wiele zadań, żeby wcisnąć gdzieś jeszcze ćwiczenia. Podoba mi się, że pianka nie pachnie zbyt mocno, więc zdaje egzamin na piątkę z plusem.

Pierś do przodu

Nie znam kobiety, która po wykarmieniu dzieci piersią miałaby jędrny biust. Grawitacja to okrutny, bezlitosny przeciwnik kobiecych krągłości, o czym pisałam na początkach swojej blogerskiej działalności, ale wielokrotnie do tematu wracałam. Dziś na swoje cycki patrzę z dużo większym zrozumieniem i serwuję im więcej czułości. Częściej kupuję piękne biustonosze, sięgam po przeznaczone konkretnie do ich pielęgnacji kosmetyki. Po co miałabym stosować oddzielne kosmetyki na każdą część ciała? Akurat w przypadku FiTLab Serum Na Biust, sytuacja jest jasna. To produkt, który ujędrnia, rozświetla, napina, wygładza skórę na dekolcie, ale także zawiera składnik aktywny Commipheroline, który stymuluje gromadzenie się tkanki tłuszczowej na piersiach (marka podaje, że 1-4 cm w ciągu 6 tygodni). Sprawdzę i do was wrócę z informacją. Do dziś pamiętam koleżankę sprzed lat, która u siebie taki efekt zauważyła po tym, jak podarowałam jej uber luksusowy produkt powiększający piersi. Na co liczę ja, osobiście? Na ujędrnienie i wygładzenie skóry. Na to, żeby dekolt przestał być pognieciony i żebym dała swoim cyckom tyle uwagi, na ile zasługują. Brawa za błyszczącą poświatę, którą serum zostawia na skórze! Dekolt wygląda obłędnie, więc chętniej noszę głębsze dekolty (wiem, zima odbiera chęć do pokazywania go).

Kosmetyk wielozadaniowy

Anka Dziedzic jako mama i super zadbana kobieta doskonale wie, co kobiety kochają w kosmetykach najbardziej. Podoba mi się, że FiTLab nie przypominają maści na stłuczenia z ryciną zgiętego od bólu sportowca. Przeciwnie! Nawet Balsam Ujędrniający Do Ciała, który jest bogactwem super skutecznych w działaniu składników aktywnych, jest glamour. Skóra jest subtelnie złocista i ma piękny, luksusowy zapach. Oczywiście najważniejsze jest jego działanie ujędrniające skórę, bo zawiera: kolagen, ekstrakt z brązowych wodorostów, proteiny jedwabiu, olej z pestek dyni, moreli i masło shea. Słowem: jest prawdziwym kosmetykiem anti-aging do ciała. Wygładza, odmładza, napina, uelastycznia i zapobiega starzeniu się skóry. A przy tym działa jak krem CC na skórę pozostawiając ją lekko rozświetloną. I największy hit – jest w 99% naturalny. To znaczy, że można być piękną z natury, ale trzeba sięgać po właściwe składniki. FiTLab wybiera je za nas i podaje z gwiezdnym pyłem. Jak dla mnie bomba!

Ukojenie i chłodzenie

Zaczęłam recenzję kosmetyków FiTLab od informacji, że to produkty wspomagające działanie treningów. Najlepszym przykładem może być Krem Regeneracyjny. Zawiera porcję chłodzących składników, jak ekstrakt z Aframonu Madagarskarskiego nazywany rajskim ziarnem, ekstrakt z arniki i olejek miętowy. Uwielbiam go nakładać po kąpieli po treningu. Przynosi ukojenie dla zbolałych mięśni. Sięgam po niego nałogowo, kiedy kolejnego dnia mam zakwasy. I wtedy kiedy nadwerężę mięśnie czy ścięgna. Oprócz wspomnianych chłodzących składników Krem Regeneracyjny zawiera też moc antyoksydantów z zielonej herbaty i limonki i bogactwo minerałów. Tych ubywa podczas intensywnego pocenia się, dlatego warto je uzupełnić.

Opisywane przeze mnie kosmetyki FiTLab to tylko cztery spośród całej linii. Podoba mi się koncept łączenia aktywności z pielęgnacją i wspomaganie skóry podczas powrotu do formy. Do swojej wracam z coraz większą radością doceniając każdy mały sukces. Dziś trener pochwalił mnie za to, że dobrze trzymam gardę. 

 

Artykuł powstał we współpracy z marką FiTLab Anka Dziedzic. 

Comments are closed.