Poczułam paczulę, wanilię, ambrę i zahipnotyzowana tymi nutami utknęłam na dobre. Zauroczenie trwa od kilku tygodni. Wiosna w tym roku pachnie dla mnie Coco Mademoiselle Eau de Parfum Intense Chanel. Zadurzam się w Coco i czuję się w niej piękniejsza niezależnie od tego czy idę na plac zabaw z dziećmi w dżinsach i bomberce, czy na przyjęcie w małej czarnej. Co ona w sobie ma?

Ja kontra zapachy Chanel

Na temat Chanel nr 5 powstało tyle peanów i recenzji, opowieści i zachwytów, że uznaję je za żywą legendę, swoisty tom encyklopedii olfaktorycznej. Trzeba ją poznać, przetestować, docenić i nie da się wobec niej być obojętnym. Piątka jest tak silnym zapachem, że nigdy nie stanowi tła – chyba, że nosi ją odpowiednio silna i dojrzała kobieta. Przyznaję, że kiedyś podjęłam próbę, a nawet kilka prób noszenia Nr5 na własnej skórze, natomiast nie jest to zapach dla mnie. Możliwe, że kiedyś do niego dojrzeję i zmienię zdanie o 180 stopni. Węch, podobnie jak smak – zmienia się co kilka – kilkanaście lat. I całe szczęście!

Młodszą siostrą, a może córeczką Chanel Nr 5 wydawała mi się zawsze Coco Mademoiselle. Grzeczna, słodka, piękna, ale nie z mojej bajki. Byłam pewna, że Chanel tworzy luksusowe zapachy, ale nie są szyte na miarę mojego nosa, który lubił lekkie zawirowanie i odjazdy. Do momentu, kiedy odwiedziłam na zaproszenie marki słynny kultowy butik przy Rue Cambon w Paryżu… Zupełnie tam odleciałam.

Ilość kompozycji, różnorodność zapachów Chanel i możliwe, że również magia miejsca – zmieniły moje myślenie na zawsze. A później pojawiła się Coco Noir Chanel w cudnym czarnym flakonie (większość zapachów w czarnym flakonie ma w składzie jaśmin i totalną zmysłowość) i zrozumiałam, że to jednak jest mój świat. Mroczna paczula, żywice, aromatyczne geranium, bób tonka. Resztkę tego zapachu mam do tej pory i noszę go tylko na wyjątkowe okazje, ale głównie – zimą.

Przez pozostałe pory roku sięgałam po dwie skrajności: rodzinę zapachów słonych i na maksa zielonych, jak Sel de Vetiver The Different Company (zapach plaży, wydm, soli morskiej we włosach i na skórze), wetiwerowego Hypnose Lancome (to pierwszy zapach dla kobiet, do którego użyto wetiweru!) czy Aqua di Sale Il Profumum Roma, albo totalnie ciężkich, orientalnych, jak moje ostatnie zachwyty, o których więcej przeczytasz w artykule Orientalne perfumy Eisenberg. Dla niej i dla niego i Aura Mugler. Nowe, niebanalne perfumy dla kobiet. W tym roku zauważyłam, że coś się jednak zmienia…

Coraz częściej sięgam po lżejsze kompozycje. Nie mniej, pozostaję wierna kilku zasadom: perfumy muszą być ziołowe – wszystkie moje ostatnie wybory aż kipią od ziół, perfumy mają zawierać wanilię – jest w niej magia, która przynosi balans w natłoku ziół i cytrusów, perfumy mają posiadać akordy drzewne. I kiedy powąchałam najnowszą Coco Mademoiselle Intense, okazało się, że ma dokładnie to, co kocham: paczulę, wanilię, nuty drzewne. A wyglądała tak słodko i niewinnie…

Opakowanie Intense

Nie powinno się oceniać książki po okładce, prezentu po opakowaniu, a perfum… po flakonie. Wiele razy nacięłam się na pięknie opakowane nudne kompozycje, które nie wyróżniały się niczym szczególnym poza butelką czy kartonem. Natomiast patrząc na biały kartonik ze złotą i czarną czcionką, na klasyczny chanelowski układ, ład i harmonię, nie mogłam się powstrzymać i pomyślałam, że będzie dość grzecznie i zachowawczo. I oczywiście byłam w błędzie!

Flakon Coco Mademoiselle Intense Chanel jest pięknie zaprojektowany. Nowoczesny, ale w klimacie vintage. W kryształowym prostokątnym flakonie ze ściętymi bokami i z pięknym transparentnym korkiem. Klasyka nie potrzebuje nadmiaru dodatków. Przezroczystości towarzyszy jedynie złoto i czerń. Nie ma tu żadnych ozdobników. Buteleczka Intense jest jak kobieta w złotej biżuterii i zwiewnej sukience w najmodniejszym odcieniu rose gold. Seksowna i zmysłowa. Śliczna i radosna.

Kompozycja zapachowa Intense

Wracając do cienkiego złotego łańcuszka i bransoletek, perfumy z jednej strony mają być jak biżuteria. A każda biżuteria może być zaprojektowana w innym stylu. Jedna krzyczy wzorem, wielkością lub designem, inna – bardzo subtelnie błyszczy z daleka, a z bliska nabiera blasku. Coco Mademoiselle Intense Chanel to perfumy, które błyszczą, dodają kobiecie fantazyjnego uroku, ale jej nie przytłaczają, co bardzo wpisuje się w drugą cechę zapachów. Powinny być jak druga skóra. Tworzyć spójną całość z osobą, która je nosi. I ze mną stworzyły idealny duet, czego się zupełnie nie spodziewałam.

Czym pachnie kompozycja Intense? Dla mnie i mojego nosa – paczulą. Jej ziołową, zieloną stronę ociepla przyjemnie ambra. A słodyczy dodają absolut wanilii i bób tonka, które przepięknie i bardzo długo utrzymują się na skórze. Zapach ewoluuje. Na początku jest bardziej cytrusowy, następnie w sercu pierwsze skrzypce grają róża i jaśmin. U mnie ten drugi jest znacznie bardziej wyczuwalny niż róża. Natomiast kwiaty nie są w Coco Mademoiselle Intense na czele najbardziej wyczuwalnych akordów, prędzej powiedziałabym, że bergamotka czy cytryna, ale…

Zapach jest zdecydowanie drzewno-orientalny i zaskakujący. Nie jest płaski, lecz wielowymiarowy. Co nie zmienia faktu, że nawet po wielu godzinach na skórze czuć, że użyłam perfum od Chanel. W kompozycjach tej marki jest coś tak charakterystycznego, że nie da się ich pomylić z żadnymi innymi. Wyjątkowy autograf na skórze. Logomania bez widocznego loga.

Dla kogo jest Coco Mademoiselle Intense? Dla kobiet, nie dla dziewczynek (choć znam kilka, które chętnie będą je podbierały mamie czy starszej siostrze;)). Doskonale się nosi do skórzanej ramoneski, szortów i motocyklowych botków. Zamienia się w pewnego rodzaju ciepły kobiecy woal, który neutralizuje męskie akcesoria i stylizację. Natomiast pasuje też do małej czarnej sukienki i cieniutkiego złotego łańcuszka i marynarki. Widziałabym go również  do garnituru w kolorze kości słoniowej i do jedwabnej halki w odcieniu rose gold – pod kolor zapachu.

Kobieta, która nosi Intense jest zdecydowanie zadowolona z siebie, tego kim jest i co robi. Nie poszukuje – chyba, że przyjemności. Bawi się życiem i cieszy chwilą. Lubi zaszaleć, ale dobrze się czuje w domu i wśród najbliższych. Na randce z ukochanym i na spacerze z przyjaciółką popijając w południe prosecco. Kim ona jest? Możliwe, że właśnie opisuję siebie, tak bardzo polubiłam się z tym zapachem… Noszę go codziennie na skórze i w mojej przezroczystej torbie, pomimo, że czuję go na sobie przez wiele godzin. Jest piękny i nie da się go nie zauważyć. I pomimo, że nie wypełnia swoją mocą całego pomieszczenia – ma i trwałość i siłę. Zupełnie jak stylowa kobieta, która nie musi wejść do pokoju półnaga, żeby wszyscy ją zauważyli. Klasa broni się sama. I to jest w Coco Mademoiselle Intense najlepsze.