Perfumy z Wenecji. Tak charakterystyczne, że za każdym razem kiedy po nie sięgam moje myśli płyną nad lagunę. Z zapachami Hermes jest jak z jedwabnymi chustami tej marki. Wystarczy raz spróbować, żeby się zakochać. I wtedy ciężko się odzwyczaić… Ale nie wszystkie perfumy uwodzą mój nos na równi. Un Jardin Sur La Lagune to prawdziwy powrót do Wenecji, którą kocham. Czym pachnie?
Laguna odkryta
O istnieniu weneckiej laguny słyszałam, ale doświadczyłam piękna tego miejsca, dopiero dzięki zaproszeniu na wesele. Cztery lata temu. Na weneckich wyspach. Goście weselni podzieleni na podgrupy, zamieszkiwali wysepki Torcello, Murano i Burano. Każda z tych wysp okazała się bajecznie piękna i jedyna w swym rodzaju. Ale ponieważ wesele odbywało się na początku czerwca, wszystkie pachniały podobnie.
Była to genialna mieszanka słonej morskiej bryzy – jakże charakterystycznej dla Wenecji – zmiksowanej z symfonią białych kwiatów, od których uginały się drzewa i krzewy porastające bujne ogrody, przypominające te, rodem z tropików. Wysoka temperatura – ponad 30 stopni dzień w dzień, podgrzewała olejki eteryczne wszystkich tych kwiatów i zielonych liści tworząc niepowtarzalny, miłosny eliksir.
Podobne wrażenie miałam odwiedzając po 3,5 roku Wenecję we wrześniu 2018. Morskie, słone nuty na moich włosach i obłędne kwiaty we wszystkich otaczających ogrodach i przepiękne słonce sprawiają, że to miejsce działa narkotycznie. Szybko uzależnia. Równie szybko, jak popijanie chłodnego prosecco na gondoli, jedzenie obłędnych włoskich potraw i podziwianie widoków zjawiskowych weneckich pałaców.
Po pierwszym kontakcie, kiedy poczułam perfumy z Wenecji Un Jardin Sur La Lagune Hermes, wiedziałam, że znowu tam jestem. Wróciłam do Wenecji. Znów unoszę się i opadam na gondoli, a słona bryza opada na moje włosy i skórę zamieniając zwykły dzień – w wakacje. Poczułam zieleń, soczystą, bujną, wenecką i co zdarza się bardzo rzadko – białe kwiaty, które nie wydawały się duszące, ani męczące. Chciałam więcej. Tak jak będąc w Wenecji, za każdym razem chcę więcej, bardziej, dłużej…
Nietypowy bukiet
Un Jardin Sur La Lagune Hermes, jest zapachem dla kobiet i mężczyzn (więcej o takich zapachach dla niej i dla niego, można przeczytać w moim artykule Męski świat perfum? O podziałach na płeć w zapachach). Może dlatego nuty, których użyła Christine Nagel, nos perfumiarski, są tak nietypowo zmiksowane.
Gwiazdą jest magnolia. Iście wiosenny kwiat, którego aromat bywa w perfumach zwykle duszący. U Hermes magnolia ma wszystko to, co kocham w niej najbardziej. Pachnie wiosennymi pędami, delikatnym kwiatowym aromatem, pąkami magnolii. Jest jak wizyta w arboretum pełnym drzew magnolii, których zapach nie przytłacza, ale chwilami przyjemnie odurza.
Obok niej, pani-nos do zapachu dodała nuty zielonego krzewu, który rośnie w weneckich ogrodach – Pittosporum z charakterystycznymi białymi kwiatami. I białe lilie Madonna. Wydawałoby się więc, że będzie to mieszanka, której akurat ja w życiu nie polubię ze względu na moje antyupodobania do białych kwiatów. Ale te u Hermes są zupełnie inne. Maksymalnie zielone, soczyste i lekkie. Są jak wiosenny spacer w słoneczny dzień.
Ale nie jest to spacer po polskim ogrodzie. Powód? Morskie nuty momentalnie przenoszą mnie do Wenecji lub nad Jezioro Garda. Kompozytorka zapachów naprawdę zaszalała z nawiązaniem do weneckich klimatów. Dodała do perfum aromatu morskiej bryzy i solirodu (te morskie rośliny można porównać do zielonych szparagów) oraz nut drzewnych.
I właśnie ta słona strona perfum zachwyca najbardziej, bo neutralizuje białe kwiaty. A raczej koresponduje z nimi. I tworzy na skórze tak wybitnie piękną mieszankę, że staje się moim ulubionym wiosennym aromatem.
Perfumy z Wenecji
Czy Un Jardin Sur La Lagune Hermes nadaje się dla kobiet i mężczyzn? Próbowaliśmy jak zwykle z moim Michałem przetestować je, nie tylko, żeby sprawdzić czy są uniwersalne, ale dlatego, że lubimy takie eksperymenty. Na męskiej skórze jednak zapach nie układa się tak pięknie jak na tej kobiecej.
Jest w nim coś tak szlachetnego, jak w dobrej skórzanej torebce czy jedwabnej apaszce. Czy chciałabym, żeby nosił je mój mąż? Niekoniecznie. I jestem zaskoczona, że to zapach dla kobiet i mężczyzn. Nie przepadam za stereotypami, ale te perfumy wyjątkowo wyraźnie kojarzą mi się z piękną kobietą w sukience lub spodniach, ale świadomą swojej kobiecości. Moja skóra z nim współgra, jakby ktoś skomponował go właśnie dla mnie.
Tego zapachu nie zrozumieją dziewczynki. Porównałabym go ze złotą biżuterią. Jak się do niej dorośnie, nie powraca się do tej srebrnej. Un Jardin Sur La Lagune Hermes, to dodatek, który wieńczy dzieło stylowej kobiety.
Chyba się od niego uzależniłam, ale jest to bardzo przyjemny nałóg, co widać po ubywającym weneckim eliksirze we flakonie…
Kocham Wenecję i kocham zapach, który jest dla mnie stuprocentowym wspomnieniem z cudownie skąpanego w kwiatach, zieleni i morskich nutach pobytu na lagunie.
Mam też nieodparte wrażenie, że kreatorce tego zapachu udało się coś jeszcze – i nie jest to złudzenie optyczne – zamknęła w tych perfumach włoskie słońce. Na mnie to działa wybitnie dobrze i uzdrawiająco. Nie bez powodu do Włoch wracam przynajmniej raz do roku!
2 komentarze
Pingback: Ganymede Marc-Antoine Barrois. Perfumy z księżyca - No Stress Beauty
Pingback: Perfumy Hermes Twilly Eau Poivrée. Jak pachną? - No Stress Beauty