Domowe spa w czasie kwarantanny to ostatnio mój sposób na robienie sobie małych i większych przyjemności. We własnej łazience, za zamkniętymi drzwiami. Czas się zatrzymuje, a ja odpływam w pianie, płatkach róż lub aromatycznych olejkach. To chwile wyłącznie dla mnie i o mnie. Jakie są moje ulubione rytuały?
Czas na spa!
Przymusowy pobyt w domu można oczywiście wykorzystać na same praktyczne i pożyteczne czynności. Ale w przerwach pomiędzy sprzątaniem, porządkowaniem, wycieraniem kurzu, segregacją śmieci a homme office, warto zrobić coś miłego dla siebie. Czysty, posprzątany dom, kiedy ma się w perspektywie spędzenie w nim najbliższych kilku tygodni niemal bez ruchu to oczywiście podstawa. Jeśli jednak masz już interwały z odkurzaczem i TBC na mopie zaliczone na ten tydzień z nawiązką, czas na czyste ciało i umysł.
Domowe spa jest jedną z prostych, niezmąconych przyjemności, do których z jednej strony nie trzeba dorabiać filozofii, a z drugiej – warto dorzucić szczyptę finezji. Zapalone świece zapachowe w ciągu dnia? Palma w łazience? Czerwone usta? Wszystkie chwyty dozwolone, a nawet wskazane! Do tego koniecznie przygotuj aromatyczną sól do kąpieli, nastrojowe olejki, które można nalać do wanny lub wykonać nimi masaż i zanurz się w odrobinie luksusu.
Zadbaj o nastrój
Domowe spa najlepiej robić w łazience, chyba że masz wannę w sypialni – zazdroszczę, bo to od zawsze było moje ogromne marzenie. W każdym razie wanna i jej otoczenie mają stać się miejscem, w którym ładujesz baterie, odpoczywasz, relaksujesz umysł i zapominasz o troskach. Czyli warto zrobić wokół niej nastrojowy klimat. Dziś zainspirowana zdjęciem Wiktorii Celmer (@confassion) w wannie otoczonej palmami, wstawiłam wielką palmę na czas kąpieli do mojej łazienki. Zieleń koi zmysły, a palmy są namiastką podróży, na które nie ma teraz szans.
Następnie czas na światło. Co prawda do zdjęć zapaliłam wszystkie, bo nie mam okna w łazience, ale kiedy chcę się zrelaksować, gaszę mocne żarówki i zapalam nastrojowe świeczki. Koniecznie zapachowe. Tym razem Jodłowy Bór Mokosh i Polish Nature Beauty Bar. Światło buduje nastrój, a bez odpowiedniej atmosfery nie ma mowy o spa, tylko o zwykłej kąpieli. Jeśli w domu brak świec zapachowych, zapal zwykłe, a do kąpieli dodaj aromatycznych olejków.
Nie żałuj sobie!
Na czym polega różnica pomiędzy domowym spa a zwykłą kąpielą? W spa chodzi o luksusowe przyjemności zarezerwowane na specjalne okazje (kwarantanna jest właśnie taką okazją!), a w codziennej kąpieli liczy się tylko mycie i czysta skóra. Przytłoczony umysł, podwyższony stres i lęk przed nieznanym oraz zamknięcie, które dotyczą teraz nas wszystkich – obniżają odporność. Dbając o dobre samopoczucie i traktując siebie w sposób wyjątkowy, poprawia się nie tylko humor, ale i pośrednio – immunologię.
Jak już masz w łazience zaaranżowany odpowiedni nastrój – rośliny, świece, aromat, zajmij się wodą. Niedawno opisywałam w Sól do kąpieli, czyli domowe spa – moje ulubione sole, po które ostatnio sięgam najczęściej. Natomiast dziś szaleję na bogato z musującym żelem do mycia ciała i dłoni English Pear & Freesia Jo Malone London. Długo już nie nurkowałam w tak obfitej pianie. To prawdziwa przyjemność i obłędny zapach. Ryzykuję, bo jako alergik rzadko sobie pozwalam na takie szaleństwa. Jednak po kilku godzinach wciąż nie mam symptomów podrażnień, a skóra obłędnie pachnie, jakbym się cała zanurzyła w zapachu letniego ogrodu pełnego soczystych owoców i kwiatów. Piana w wannie przypomina mi tę morską i koncentrując na niej wzrok, czuję, że odpoczywam. To działa jak katharsis. Przesada? Od dziś stawiam na przesadę w odczuwaniu przyjemności. Co gorąco polecam!
Wygładź się
Nie ma spa bez złuszczania starego, zrogowaciałego naskórka. Zwykle do ciała używam peelingów mechanicznych, a do twarzy tylko enzymatycznych (ze względu na fakt, że posiadam cerę wrażliwą z tendencją do pękających naczynek). Dziś wybrałam do ciała cukrowy Lemo Scrub polskiej marki Senkara. Obłędnie pachnie. I ma przy tym cudowną konsystencję. Jest drobny, nie podrażnia, nie szczypie, a przy tym bardzo dokładnie i przyjemnie złuszcza. To zasługa jego składu. Zawiera kryształki cukru i drobnozmielone pestki moreli. A orzeźwiający zapach stawia na nogi, pomimo zmiennego ciśnienia. Skóra jest gładka jak aksamit.
Często sięgam po szczotkę z roślinnego włosia Yope (ale wcześniej miałam też świetne z Zew, Rossmana i The Body Shop, więc tak naprawdę szczotkę można kupić niemal w każdej drogerii czy mydlarni i marka nie ma tu wielkiego znaczenia). Szczotki używam zwykle albo w wannie zanim nałożę na ciało produkt do mycia. Albo pod prysznicem na sucho wykonując masaż poprawiający mikrocyrkulację krwi i limfy. Takie delikatne – podkreślam DELIKATNE – złuszczanie można wykonywać niemal codziennie. Ale dla mojej skóry raz w tygodniu, to maksimum możliwości! Czas kwarantanny to dobry moment, żeby wspomóc ciało właśnie takim masażem. Wykonując koliste ruchy w kierunku do węzłów chłonnych, aby odprowadzić zastój płynów. Ciało odwdzięczy się gładszą skórą, mniejszym cellulitem i lepszą jędrnością.
Nawilżaj i natłuszczaj
Jak wiele razy podkreślałam na instagramie, kwarantanna to nie jest czas na życie w dresie i zapuszczenie warkoczyków z włosów na nogach… Przykro mi, ale ja nie akceptuję chodzenia w pidżamie czy stroju sportowym przez cały tydzień i całą dobę w domu. Nie chcesz się malować do domowego biura – to oczywiście twój wybór i nie będę go oceniać. Ale o skórę, jeśli mnie czytasz – dbać powinnaś! I to od dziś. Bez wymówek!
Jeśli nie masz w domu powyżej opisywanych szczotek do ciała czy peelingów, ukręć domowy peeling wykorzystując zużyte fusy po porannej kawie i dodając do nich dwie łyżki oliwki do ciała lub oleju roślinnego. Co prawda kawa wygląda później na wannie jakbyś walczyła z hipopotamem w błocie, ale obłędnie pachnie, stymuluje mikrocyrkulację krwi i limfy i działa antycellulitowo. Z takim peelingiem na skórze, po jego dokładnym spłukaniu – nie trzeba już myśleć o balsamie. Jeśli natomiast wykonujesz peeling szczotką lub bardziej suchym produktem niż kawa z oliwą, koniecznie po kąpieli (do 3 minut po wyjściu z wanny), wmasuj w ciało suchy olejek (np. Sun Juice Uoga Uoga), balsam do ciała (np. Vinosculpt Caudalie lub Plant Laboratories) czy (np. The Renewal Body Oil Baum La Mer). Jeśli nie masz w domu takiego produktu – polecam przejrzeć szafki w łazience. I właśnie ten czas potraktować jako moment na zero waste. I zużyć wszelkie resztki, które skitrane czekają na lepsze jutro. Dobry nawyk nawilżania ciała po kąpieli jak wejdzie w krew, skóra doceni już po kilku dniach. A skóra to twoja jedyna sukienka, którą nosisz przez całe życie! Pięknego wieczoru i cudownego weekendu!
Comments are closed.