Kremy BB to najlepszy wynalazek wszechczasów w temacie lekkości w makijażu. Są alternatywą dla podkładów, pudrów i tzw. tapety, które w sezonie wysokich temperatur się zupełnie nie sprawdzają. A to zestaw moich tegorocznych ulubieńców, których warto poznać.
BB Cream SPF 50 Dr Irena Eris

Kolor: Wybrałam krem BB nr 40 ze względu na jego złocisty koloryt przypominający moją opaleniznę. Wygląda bardzo naturalnie i neutralizuje ewentualne zaczerwienienia, bo zawiera żółte pigmenty.
Konsystencja: Lekki jak krem nawilżający – swoją drogą nawilża skórę już podczas aplikacji, więc nie daje wrażenia maski na twarzy, o którą przy 30- stopniowych upałach dość łatwo. Uwaga: ten BB Cream jest dość rzadki, więc łatwo o wyciśnięcie zbyt dużej ilości produktu podczas aplikacji. A jest niezwykle wydajny, więc nie ma takiej potrzeby.
Supermoce: Matuje skórę. Jest niezwykle trwały. Doskonale czuje się w upałach – miałam go na sobie przez cały dzień na plaży i na jachcie na morzu. Sprawdził się w wilgoci i w pełnym słońcu. Nie spłynął. To zasługa jego wodoodpornej formuły. Podoba mi się fakt, że się niezwykle naturalnie zachowuje w świetle słonecznym i pięknie „wychodzi” na zdjęciach. Skóra nim pociągnięta zdaje się być piękniejsza, ale nie widać, że jest pomalowana. Chyba polubimy się na dłużej, bo na ten moment jest jednym z moich ulubieńców.
Les Beiges Fluide Enlumineur Belle Mine Chanel

Kolor: Wybrałam Les Beiges Sheer Healthy Glow Highlighting Fluid w kolorze Sunkissed. Jest ciepły, złocisty. Delikatnie miedziany, ale pozbawiony zbyt czerwonych lub różowych tonów, co przy cerze naczynkowej lub z tendencją do podrażnień (reaktywnej) jest kluczowe.
Konsystencja: Lekka jak piórko. Ten produkt to płynne, ale nie rozlewające się złoto. Jest kosmicznie wydajny, bo wystarczy jedna kropla, żeby rozświetlić punktowo skórę we wszystkich miejscach strategicznych dla efektu rozświetlenia. Nałożony w nieco większej ilości daje efekt mokrej skóry muśniętej słońcem. Geniusz do zdjęć. Miałam go na dekolcie podczas kilku sesji i sprawdził się lepiej niż podkład w tuszowaniu drobnych niedoskonałości. To czarodziej bawiący się światłem i mój ulubiony letni produkt do makijażu.
Supermoce: Ten płynny rozświetlacz jest produktem wszechstronnym. Można go nakładać zamiast kremu BB (tuszując jedynie korektorem skórę wokół oczu i drobne naczynka wokół nosa) na całą twarz. Albo podkreślać nim tylko policzki. Genialnie sprawdza się na powiekach, w wewnętrznych kącikach oczu, na czubku nosa i podbródku oraz szczytach kości policzkowych. Można go nosić na nagiej skórze sauté, albo jako kropkę nad „i” wykańczającą cały makijaż. Jest tak wydajny, że pozostanie w mojej kosmetyczce na bardzo długo, pomimo, że sięgam po niego codziennie.
Phyto Hydra Teint SPF 15 Sisley

Kolor: Testuję kolor nr 2, który wygląda jak lekko opalona skóra. Ma natomiast trochę różowych (chłodnych) pigmentów, więc doskonale sprawdzi się przy skórze szarej, o zmęczonym kolorycie, która wymaga rewitalizacji.
Konsystencja: Jest niczym bardzo lekki krem nawilżający. Niewielka ilość jest na twarzy niewidoczna, więc w przypadku potrzeby mocniejszego krycia należy nałożyć kolejną warstwę. To chyba jeden z najlżejszych produktów z listy przeze mnie testowanych. Perfekcyjny dla skóry suchych, pozbawionych niedoskonałości takich jak drobne krostki.
Supermoce: Lekki, naturalnie układający się na skórze. Jest kosmetykiem pielęgnacyjnym, a kolor jest w tym przypadku jedynie dodatkiem do działania nawilżającego. Pięknie pachnie i wspaniale dba o skórę. Sprawdzi się jako produkt miejski, bo SPF 15 to zbyt niska fotoprotekcja, żeby wybrać się z nim na plażę, chyba, że położy się dodatkowo ochronny, wyższy filtr.
Clinique iD Dramatically Different Moisturizing BB - gel Clinique

Kolor: Ten produkt zawiera pigmenty dopasowujące się do naturalnego odcienia cery. Pomimo tego nadaje jej lekko opalony, wypoczęty odcień. Bazę pielęgnacyjną dobiera się jednak w sklepie/ perfumerii w zależności od potrzeb i kondycji skóry. Bardzo fajny, szyty na miarę kosmetyk.
Konsystencja: Cudowny, choć daje lekki efekt glow. Wiem jednak, że jeśli ma się drobne lub większe niedoskonałości, to zupełnie nie jest produkt, który je przykryje. Nazwałabym go kremem koloryzującym. Albo kremową emulsją wyrównującą koloryt. Dla mnie rewelacja, pomimo, że idealnej cery nie mam. Ideał na lato.
Supermoce: Clinique i-D Dramatically Different Moisturizing BB Gel to odpowiedź dla wszystkich kobiet lub mężczyzn, którzy organicznie nie cierpią efektu podkładów na skórze jak pisałam w artykule Podkład jak druga skóra . Podoba mi się jednak świeżość, którą Clinique i-D BB Gel nadaje skórze. Zdrowy koloryt, lekkość, rozświetlenie.
The Radiant Skintint SPF 30 La Mer

Kolor: Testuję odcień Light Medium nr 32 o lekko różowej poświacie. Podobnie jak w przypadku kremu nawilżającego z kolorem Sisley, jest więc to bardziej odpowiedź dla osób o szarym, zmęczonym kolorycie skóry.
Konsystencja: Najbardziej odżywczy, gęsty, kremowy spośród tu przeze mnie opisywanych. Jego bogata konsystencja przypomina pielęgnację klasycznym kremem La Mer. Doskonały produkt dla cer suchych, przesuszonych lub dojrzałych. Jest tak odżywczy, że nie podkreśla żadnych linii ani zmarszczek.
Supermoce: To naprawdę kosmetyk wielozadaniowy. Działa jak krem odżywczy, anti-aging, nawilżający, ochronny (SPF 30), produkt rozświetlający i dobrze kryjący podkład w jednym. Właściwie jadąc na wakacje lub dłuższy weekend można wrzucić do kosmetyczki ten jeden krem i mieć już wszystko. Genialna sprawa, którą skóra doceni. Pięknie wychodzi na zdjęciach, bo cera nim pomalowana wygląda na bardziej wypoczętą.
Skin Long-Wear Fluid Powder Foudation SPF 20 Bobbi Brown

Kolor: Warm Sand nr W-036 jest w tym momencie dla mnie zbyt jasny, bo moja skóra ma ciemniejszy, opalony odcień. Nie mniej to super fajny kolor, po który wrócę jesienią. Jest mniej ciepły niż wynika z nazwy, a bardziej neutralny.
Konsystencja: To puder we fluidzie. Obłędnie kryjący, matujący kosmetyk dedykowany skórze tłustej, łojotokowej z tendencją do nadprodukcji sebum. A przy tym jest lekki. Nie trzeba na niego nakładać pudru matującego, bo pozostawia perfekcyjne aksamitne wykończenie. Jego waga piórkowa to moje absolutne odkrycie. Nie czuć go, ani nie widać na skórze. Tylko ja wiem, że go na sobie mam.
Supermoce: Kryje, matuje, koloruje, a przy tym jest moim lekkim, niewidzialnym przyjacielem. Jak dla mnie to ideał dla cery z tendencją do przetłuszczania się. Co więcej, jest niezwykle trwały i sprawdził się nawet w bieszczadzkich ulewach. Mój makijaż nie dość, że się nie rozmazał, to skóra wyglądała świeżo.
Comments are closed.