Viagra pentru femei, cunoscută și sub numele de "flibanserin", reprezintă o descoperire revoluționară în domeniul medical, adresându-se problemelor de disfuncție sexuală la femei. Acest medicament a fost dezvoltat inițial pentru tratarea tulburărilor de dorință sexuală hipoactivă la femei, cunoscută și sub numele de HSDD (hipoactive sexual desire disorder). Principalul ingredient activ al Viagra pentru femei - https://unetxea.org/i/female-viagra-online-fara-reteta-ro.html, flibanserinul, acționează asupra neurotransmițătorilor din creier, în special a serotonină și a dopamină. Acest lucru ajută la creșterea dorinței sexuale la femei care experimentează scăderea libidoului. Utilizarea Viagra pentru femei este destul de diferită față de cea a Viagra pentru bărbați. Trebuie administrată zilnic, pe termen lung, pentru a obține beneficii semnificative, în timp ce Viagra pentru bărbați este administrată pe bază de nevoie, înainte de activitatea sexuală. Este important ca pacientele să fie conștiente de acest lucru și să urmeze cu strictețe recomandările medicului. Cu toate acestea, există anumite precauții și efecte secundare asociate cu utilizarea Viagra pentru femei, incluzând somnolență, amețeli și scăderea tensiunii arteriale. De aceea, este esențial ca pacientele să discute cu medicul lor despre toate riscurile și beneficiile potențiale înainte de a începe tratamentul. În concluzie, Viagra pentru femei reprezintă o opțiune terapeutică importantă pentru femeile care se confruntă cu disfuncții sexuale, oferindu-le posibilitatea de a-și recăpăta plăcerea și satisfacția în viața lor sexuală. Cu toate acestea, consultarea cu un medic este crucială pentru a asigura utilizarea corectă și sigură a acestui medicament.

Zapach rajskich kwiatów frangipani, które codziennie zbierałyśmy z siostrą z trawnika na Bali i wkładałyśmy do miseczki z łupiny orzecha kokosowego. Pachniały tak intensywnie, że miałam ochotę się w nich kąpać. Sięgając po perfumy Fils de joie Serge Lutens właśnie mam takie uczucie.

Kąpiel w kwiatach

Perfumy to dla mnie zawsze podróż do wspomnień, albo wycieczka w daleki świat marzeń. Fils de joie Serge Lutens podobno powstał jako wspomnienie mieszkania w Maroko. Pomimo, że byłam kiedyś w Maroko, dla mnie ta kompozycja pachnie iście balijsko. Nie ma w niej charakterystycznych dla Serge’a przypraw, duszących, a nie raz niewygodnie słonych i świdrująco ostrych nut. Są akordy kwiatowe tak mi bliskie, jak wspomnienie zeszłorocznego pobytu u siostry na Bali.

Codziennie o poranku budzą mnie śpiewy rajskich ptaków przerywane świdrującym pianiem miejscowego koguta. Jest ciepło i parno. Boso idę przywitać się z siostrą, która już krząta się po otwartej kuchni bez ścian i parzy pierwszą balijską kawę (Bali kopi). Idziemy razem bez butów po trawniku i zbieramy kwiaty frangipani, które  spadają z drzewa rosnącego za płotem. To drzewo kwitnie przez cały rok, a miejscowi mają specjalny sprzęt do strącania jego kwiatów, które prezentują codziennie bogom na ołtarzykach lub ziemi, ustawiając wielobarwne i pachnące kompozycje i odpalając na nich kadzidła.

Część kwiatów wpada do basenu, więc woda delikatnie pachnie frangipani (które są zwane również plumeriami). – Marzysz o prawdziwej kąpieli w kwiatach? To musimy odwiedzić Bali Dacha – informuje mnie siostra. Plan realizujemy, jak każde kolejne pomysły, które wszędzie indziej na świecie wydawałyby się nie na miejscu, zbyt szalone, kosztowne, dalekie, męczące. W Bali Dacha, które jest rosyjską sauną, łaźnią, a raczej kompleksem spa – przeżywam jeden z tych momentów, w którym otwierają mi się wszystkie zmysły. Każdy element jest tu zmysłowy. Gorąca sauna, imbirowa herbata, które rozgrzewają, a następnie kojąco-chłodząca kąpiel w płatkach kwiatów. To iście królewskie traktowanie ciała w samym sercu dżungli – pod gwiazdami i przy dźwiękach muzyki trans. Obłęd.

Zmysłowe doznanie

Frangipani podczas mojej balijskiej podróży pojawiają się dosłownie wszędzie. Na stołach, talerzach, dostaję je nawet za każdym razem jak zamawiam kawę – nigdzie nie piłam tak intensywnej i pysznej. Te niewielkie kwiatki pojawiają się też podczas balijskich masaży, na które chodzę z siostrą. Ich zapachem nasączone są olejki do masażu, które nieco przypominają mi kosmetyki do opalania z kwiatem tiare lub monoi. Ciepłe, intensywne, ale przy tym skórzane. Podobnie jak kłącze irysa, plumerie mają w sobie nutę skóry. Metaliczną, choć bardzo delikatną cierpkość. Może dlatego, pomimo że w pierwszym momencie ich zapach zdaje się kobiecy ma w sobie coś androgynicznego.

Serge Lutens opowiada, że był chłopcem na posyłki – Fils de joie oznacza chłopca niosącego przyjemność. Pomagał wieczorową porą marokańskim kurtyzanom, które używały kwiatowych olejków i perfum. Czerwień zapachu nawiązuje do najstarszego zawodu świata, a nuty kwiatowe: białego jaśminu i ylang-ylang właśnie do zapachu, który z tamtych czasów zapamiętał. Zmysłowość jaśminu jest w tej kompozycji absolutnie zachwycająca. Jakby ocierać nadgarstkiem kwitnący w czerwcu biały krzew i przez wiele godzin czuć jego piękno. Ylang-ylang są nieco mocniejsze, bardziej duszące, jak białe lilie, których kilka w wazonie zamienia zapach całego pomieszczenia w olfaktoryczną kwiaciarnię.

Perfumy dla pary

Bali jest kobietą – słyszałam jeszcze zanim przyjechałam na wyspę. Energia tej wyspy, zapach kwiatów, kolory i dekoracje – rzeczywiście są wyjątkowo kobiece. Powietrze przesiąknięte jest aromatem frangipani i kadzidełek. Bajecznie bogate w roślinność ogrody zdobią kwitnące drzewa i krzewy we wszystkich kolorach i kształtach. Myśląc o kadzidełkach, w Fils de joie czuć kadzidlane piżmo, które zdecydowanie mocniej czuć na skórze mężczyzny…

Kiedy po raz pierwszy powąchałam najnowszą kompozycję Serge’a Lutensa – byłam przekonana, że to perfumy kobiece. Natomiast testując je na mężu, doświadczyłam kolejnego zapachowego odkrycia. Na męskiej, owłosionej i bogatszej w gruczoły łojowe skórze, Fils de joie już nie pachnie spacerem po balijskim ogrodzie czy kąpielą w kwiatach. Nabiera skórzanego charakteru. Piżmowy szal i kadzidlane nuty są tak silne, jak uścisk faceta, który zasypia wtulony we włosy swojej kobiety i obejmuje ją w talii tak mocno, jakby chciał udusić (jeżeli chcesz przeczytać o tym w czym sypiać polecam mój wpis Perfumy na noc. Chanel Coco Mademoiselle L’Eau Privée). Trochę mu tej mocy zazdroszczę, bo u mnie piżmo jest bardzo subtelne.

Za to frangipani – których de facto w zapachu nie ma, ale dla mnie – na mojej skórze–  są najmocniej wyczuwalne. Pachną dokładnie tak, jak kilka kwiatów przywiezionych z ogrodu mojej siostry i zasuszonych na pamiątkę. Ale aromatu Serge’a Lutensa nie da się zasuszyć. Jest niezwykle trwały. Znika tylko czerwień perfum, która po rozpyleniu na skórze jest przez chwilę widoczna a następnie wyparowuje jak kamfora. To sprawia, że Fils de oie są jeszcze bardziej czarodziejskie.

Comments are closed.