Kosmetyki roku 2020? Pisząc o pielęgnacji nie sposób nie wspomnieć, że pandemia wywróciła wszystko do góry nogami. Częstsze mycie rąk, odkażanie powierzchni, stosowanie środków do dezynfekcji pozbawia skórę odpowiedniej równowagi hydro-lipidowej. Dlatego na prowadzenie wysunęły się – obok środków bakteriobójczych – kosmetyki odżywcze i nawilżające.
Kosmetyki do kąpieli
Nigdy nie spędziłam tyle czasu w wannie, jak podczas pandemicznego zamknięcia od marca do czerwca. Kąpiel ratowała mnie nie tylko przed dreszczami, które odbierałam jako pierwsze symptomy koronawirusa (prawdopodobnie nie przeszłam go do tej pory), ale przede wszystkim jako sposób na poprawę nastroju.
Moje ulubione kosmetyki do kąpieli 2020? Sole marki Westlab. Uwielbiam magnezowo-potasową, która jest świetna po treningach i lawendową. To idealny sposób na regenerację. Po drugie: olejek do kąpieli English Pear & Freesia Jo Malone London – to wersja luksusowa kąpieli (więcej o niej pisałam w Domowe spa w czasie kwarantanny). Kosmetyk tak genialnie rozpieszczający skórę i zmysły (pachnie nim w całym domu), że można się od niego uzależnić. Kolejny kosmetyk do kąpieli roku 2020? Peeling cytrynowy LemoScrub Senkara. Właśnie zużywam trzeci słoiczek. Obłędnie wygładza ciało, odżywia i pachnie.
Produkty do pielęgnacji ciała
Jak już wspomniałam we wstępie, pandemia dała ostro skórze popalić. Zdarła wszelką naturalną powłokę ochronną. Podrażniła, nadkaziła, uczuliła. Niestety, globalnie pojawiły się egzemy na dłoniach i przedramionach. Strach przed zarazą był silniejszy niż zdrowy rozsądek i zmniejszenie częstotliwości używania środków odkażających. Jakie kosmetyki do ciała były dla mnie w tym roku opoką na suchą i przesuszoną skórę?
Numerem jeden w kategorii kosmetyków do ciała 2020 jest Original Balm Samarite. Balsam o konsystencji maści, który stosowałam do pielęgnacji dłoni i całego ciała. Uwielbiam jego zapach – wyczuwalne jest w nim masło kakaowe – ale przede wszystkim to, co robi ze skórą. Wygładza, odżywia, redukuje przesuszenia i podrażnienia. Rewelacja. Drugim zachwytem były masła do ciała o bardziej zwartej konsystencji Botanique Regenerating Body Butter Plant Laboratories. Pachną jak desery, a skórę doprowadzają do niesamowitej gładkości. Ta marka produkuje tak obłędne produkty do ciała, że jestem w nich zakochana (polecam też olejek z tymiankiem cytrynowym – mój afrodyzjak). Ostatnim, o którym muszę wspomnieć kosmetyku roku 2020, jest odżywka do paznokci z proteinami jedwabiu Kabos (Wiosenna odnowa dłoni i paznokci). Kiedy zdarłam hybrydę, niestety zmarnowałam paznokcie. Ta odżywka wyprowadziła je na prostą. Rewelacja, a koszt niewielki.
Kosmetyki do oczyszczania twarzy
W tej materii zwykle jestem wierna wodzie micelarnej Sensibio H2O Bioderma, ale w tym roku zachwycił mnie płyn micelarny z linii Aloes AA (więcej o tej linii przeczytacie w tym wpisie Pielęgnacja z aloesem dla wrażliwców). Jest moim hitem i bije wszystkie inne wody, których używałam w tym roku na łeb na szyję. Natomiast zawsze wodę czy płyn micelarny zmywam ulubionym żelem do mycia twarzy. Jednym z moich faworytów jest Soy Face Cleanser Fresh (dostępny w Sephora), który superdokładnie oczyszcza skórę i oczy z wszelkich zanieczyszczeń.
I przyznaję z ręką na sercu, że równie zachwycający okazał się polski żel do mycia twarzy marki CannabiGold, z kannabidiolem. Rewelacja. Połączenie łagodności z super sprawnym sposobem oczyszczania. Raz w tygodniu – nie częściej – sięgam po żel z kwasem salicylowym CeraVe. Moja skóra go uwielbia, byle nie za często. W tym roku zachwycił mnie też olejkowy preparat z kwasem glikolowym Eveline Cosmetics. Genialny dla skóry o nierównej powierzchni. Pięknie ją wygładza.
Preparaty do pielęgnacji twarzy
Z tym tematem mam ogromny problem, bo kocham bardzo wiele kosmetyków i używam bardzo różnych, w zależności od kondycji skóry w danym momencie. W skrócie: mam skórę atopową, ale borykam się z trądzikiem pospolitym. Muszę więc balansować pomiędzy odżywieniem, a redukcją niedoskonałości i nadmiaru sebum. Trzeba być akrobatą w tej materii, ale przyznaję, że mi wychodzi to coraz lepiej. Spośród kilku kremów na dzień, które w tym roku zużyłam najbardziej polubiłam Vitamin Rich Repair DP Dermaceuticals, który ratował mnie podczas serii peelingów (przeczytacie o nich więcej w Peeling dermatologiczny dzień po dniu). Zachwyciło mnie też łagodzące działanie Emulsion Ecologique Sisley.
Tegorocznym numero uno pielęgnacyjnym do cery trądzikowej jest dla mnie Ampoule A SVR. To jedna z najmilszych form retinolu, w której się zakochałam. Dopóki nie poznałam… Luny i UFO Sunday Riley. Luna to niebieski olejek z retinoidami, a UFO to olejek zielony z kwasem salicylowym. Przyznaję, że żongluję nimi, a więcej o tej zjawiskowej pielęgnacji przeczytacie w tym wpisie. Moja skóra nie dałaby rady żywić się samymi kwasami, gdyby nie dobre kremy na noc. Totalnie zachwyciły mnie w tym roku krem na noc Lumissima Dr Irena Eris – budyniowa konsystencja i skóra jak jedwab o poranku. A także – co prawda poznany pod koniec roku – Soin Anti-Stress Eisenberg. Ma postać masełka, które pod wpływem ciepła stapia się ze skórą i regeneruje nawet po 7 godzinach na mrozie na protestach (sprawdzone na własnej skórze;)).
Kosmetyki do zadań specjalnych
W pielęgnacji twarzy chyba nigdy wcześniej nie testowałam tyle różnych serum, jak w tym roku. Zachwycające jest Serum Redukujące Przebarwienia BasicLab z 10% kompleksem kwasu azelainowego i glicyny i alfa arbutyną. Uwielbiam i nadal sięgam po ten produkt, kiedy budzę się z szarą z niewyspania, zmęczoną twarzą Elixir de Lumiere Eisenberg. Zawiera połyskujące mikrodrobiny, które wymazują z twarzy niewyspanie. Zakochałam się w kilku kosmetykach ZO Skin Health i uważam, że ta marka jest moim tegorocznym odkryciem. Nie w teorii, ale w praktyce. Znalazłam w ich portfolio świetne serum na przebarwienia, genialny preparat z retinolem, doskonałe filtry w pudrze (w pędzlu) i krem pod oczy z retinolem.
W tym roku – przyznaję z czystym sumieniem – naprawdę sumiennie stosowałam kremy pod oczy. Pisałam wam o nich całkiem niedawno (Krem pod oczy? Poznaj 9 idealnych), więc nie chcę się powtarzać. Aktualnie sięgam po krem nawilżający Yonelle, bo to co ogrzewanie i leki przeciwbólowe robią z moją skórą jest poniżej krytyki. A ten krem działa i to rewelacyjnie. Moje usta po operacji szczęki i żuchwy uratował natomiast balsam do ust BasicLab, który smakuje gumą balonową. A przy tym wygładza, odżywia, uzupełnia niedobory lipidów. Coś fantastycznego!
Kosmetyki do włosów
W tej kategorii lista będzie dosyć krótka, bo na większej ilości kosmetyków do włosów się rozczarowałam niż nią zachwyciłam. Moim numerem jeden – już podprowadzonym przez siostrę – jest szampon z octem jabłkowym Biovax Botanic, a także sprej i maska z tej linii. Moje włosy w życiu nie były takie błyszczące, jak po ich stosowaniu! Rewelacją jest też linia do pielęgnacji włosów All Soft Mega Redken. Stosowałam sumiennie przez dwa miesiące i przyznaję, że to świetne produkty.
Uwielbiam też stosowaną w tym roku linię Repair My Hair Eleven Australia. Pachnie jak wakacje. Zmiękcza włosy i cudownie je nawilża. I nie mogę też nie wspomnieć o turboluksusie do włosów jakim jest olejkowa maska Le Baume Restructurant Nourrisant Hair Rituel by Sisley. Nakłada się ją albo na 30 minut przed umyciem włosów, albo na całą noc. Włosy stają się jedwabiste, pachnące, obłędnie wygładzone i odżywione. Natomiast jest to górna półka cenowa i koszt takiej maski wynosi tyle, co wizyta na koloryzacji i cięciu u fryzjera.
Comments are closed.