W świecie zapachów Hermès nie ma żadnych przypadków. Perfumy tej marki są zawsze odzwierciedleniem klasy i dobrego smaku. Nie muszą krzyczeć, żeby być zauważone. Ani popisywać się w pierwszych kilku minutach, żeby pięknie się układać na skórze. Jaki jest H 24 Hermès?

Surowa przestrzeń

Perfumy najpierw kocha się oczami. Bo pierwsze, co nas do nich przyciąga – to oprawa. Opakowanie, kampania zdjęciowa, flakon. Wszystko zimne, surowe w najmodniejszym odcieniu pastelowej szarości, która na tekturze kartonika kojarzy się niemal z betonową elewacją budynku. Limonkowe elementy opakowania są jak elementy z pleksi na minimalistycznych betonowych ścianach.

Flakon o podstawie równoległościanu to mistrzostwo harmonii. H24 Hermès daleki jest od ozdobnej stylistyki marki. Bardzo surowy. Szlachetnie minimalny. Bez zbędnych dodatków. Jak dobrze zaprojektowany nowoczesny dom, w którym jakość materiałów i precyzja wykonania świadczą o włożonych w niego środkach – nie złote klamki czy marumury. To genialne zaproszenie do tego, co się dzieje po jego otwarciu i rozpyleniu zapachu w powietrzu…

Minimalna kompozycja

Perfumy od Hermès są tak charakterystyczne, że trudno je pomylić z innymi (pisałam o tym m.in. tu Magia chwili. L’Ombre de Merveilles Hermès) . Najwspanialszy na świecie koloński zapach Eau D’Orange Verte oddający świeżość poranka nad Morzem Śródziemnym, czy klasyka wśród męskich perfum Terre d’Hermès nie wymagają specjalnego wstępu, żeby je zrozumieć. Są czyste, świeże, ziołowe, aromatyczne, zielone. Dalekie od panujących trendów. Odporne na zmieniającą się modę – do dziś wymienione przeze mnie zapachy cieszą się niesłabnącą popularnością.

Jak na ich tle wypada H24 Hermès? To introwertyk. Bardzo oszczędny nie tylko w oprawie, ale i wysyłanych na zewnątrz sygnałach. Wybitnie wrażliwy i rozwinięty wewnętrznie. Posiadający swój świat, do którego dostęp mają nieliczni i w określonych ramach czasowych. Buduje go raptem kilka nut: szałwia muszkatołowa, narcyz, nuty metaliczne i drzewo różane. Jest więc chłodny i ziołowy, ale w tle czuć niewidoczne gołym okiem (lub niewyczuwalne na wstępie nosem) ciepło drzewa różanego. Chwilami surowy, momentami ziemisty, zupełnie nieprzewidywalny. Nienachalnie piękny.

Nowy klasyk?

H24 Hermès porównałabym do białej koszuli. Świeżo wypranej, wyprasowanej, zdjętej prosto z wieszaka. Niezależnie od tego czy lekko rozpiętej, z podwiniętymi do łokcia rękawami, założonej do czarnych dżinsów i skórzanej motorowej kurtki czy do granatowego, dobrze skrojonego garnituru – zawsze jest na miejscu. Nie narzuca się, ale wygląda dobrze i pasuje do każdej okazji.

Chociaż H24 może też być czarnym T-shirtem z głębszym dekoltem. Na umięśnionej, męskiej sylwetce wygląda najlepiej. Nie potrzebuje dodatków. Nie wymaga tłumaczenia. Nie ważne czy zarzuci się na nią bluzę czy luźniejszy sweter, jej miękki materiał jest blisko skóry. Jak sam zapach. Czy może konkurować z Terre d’Hermès? Wydaje mi się ciut młodszy i zdecydowanie mniej zdefiniowany. Łączy świeżość, światło i przestrzeń. Trochę jak słynne molekuły przypomina się raz na jakiś czas nie rozpychając się łokciami w pomieszczeniu.

Jego historia

Bardzo nie lubię szufladkowania zapachów, podobnie jak szufladkowania ludzi. Nie przepadam za etykietowaniem, metkowaniem, przypisywaniem podobieństw czy przeciwieństw. Jednak nie potrafię czując perfumy nie łączyć z nimi historii, osób czy wydarzeń. Odbieram każdy zapach na zasadzie skojarzeń, które są sumą przeżytych doświadczeń i emocji, spotkanych ludzi.

Jaki jest H24, a raczej osoba, która go nosi – wielu uważa, że to perfumy i dla niej i dla niego– w moim odbiorze (o płci zapachu pisałam w Męski świat perfum? O podziałach na płeć w zapachach)? To nowoczesny facet, który bardzo szybko podejmuje decyzje. Kocha naturę, ale nie stroni od miejskiego zgiełku (co sobie trudno w dzisiejszych czasach wyobrazić). Jednego dnia wychodzi w góry i nocuje w schronisku, drugiego siedzi przed komputerem i prowadzi szkolenie dla pracowników – stąd zmiana białej koszuli na czarny T-shirt lub odwrotnie. Kocha sporty ekstremalne, nowoczesne technologie i proste, wygodne rozwiązania. Bardzo ceni sobie przestrzeń i wolność i nie lubi być zamknięty w żadne ramy. Woli powiedzieć jedno konkretne zdanie zamiast słowotok o niczym.

Perfumy dla każdego?

Najlepsze w H 24 Hermès jest nie pierwsze, ale drugie wrażenie. I trzecie, trzydzieste trzecie, i kolejne. Początkowe pierwsze wrażenie, że to delikatny uniseks wyparowuje szybciej niż nuty głowy samego zapachu. Żeby było jasne – dla mnie każdy zapach może być noszony i przez kobietę i faceta. Co więcej, zyskać zupełnie inny wymiar i głębię w zależności od zapachu jej czy jego skóry.

Nie mniej H24 to męska kompozycja. Szałwia i nuty metaliczne studzą mój zapał i zamiłowanie do eksperymentowania. Czuję na mojej skórze faceta. Podoba mi się ten facet, ale to jego zapach. Lubię kiedy się o mnie ociera, dotyka, ale nie trawię, kiedy mnie osacza i próbuje zagłaskać. Imponuje mi, że pozostaje obecny, ale nie narzuca się. Jest indywidualistą. Czasem dość surowy w obyciu, choć bywa, że wylewny. A wówczas jego słowa i działanie doceniam znacznie bardziej niż przesadne bicie piany. Doskonałe jest to, że jest tajemniczy i nieprzewidywalny. Dzięki temu się nie nudzi. Raz cieplejszy, po chwili bardziej wycofany. H24 Hermès ma to w swoim DNA. Choć nie jest dla każdego, kiedy się go pozna i poprzebywa z nim dłużej można się zachwycić.